W największej sali w Butare stoi przykryty zielonym obrusem stół dla sędziów. Gasana spokojnym głosem przedstawia zebrane przez siebie dowody. Ubrany w szary letni garnitur porusza się dostojnie, kiedy kładzie na stole sędziowskim kolejne kartki wyjęte z granatowej teczki. Po drugiej stronie w pierwszym rzędzie siedzi kobieta w różowym, więziennym uniformie. Z kamienną twarzą poprawia duże okrągłe okulary w srebrnych oprawkach. Nazywa się Maria Teresa Kamiri i jeszcze dwa tygodnie temu była wicedziekanem na tutejszym uniwersytecie.
Takich jak ona, podejrzanych o udział w ludobójstwie, są w Rwandzie setki tysięcy. Koszmar zaczął się 6 kwietnia 1994 r., kiedy podchodzący do lądowania Falcon został zestrzelony nad lotniskiem w Kigali, stolicy kraju. Samolot, którym podróżował prezydent Juvenal Habyarimana, roztrzaskał się w ogrodach jego pałacu, a o zamach rządzący Hutu obwinili plemię Tutsi. Na ulicach miasta rozpoczęło się zabijanie. Ludobójstwo, a potem wojna domowa przyniosły śmierć prawie miliona osób z obu plemion (patrz ramka).
Kiedy w sierpniu 1994 r. zwycięski Rwandyjski Front Patriotyczny (Tutsi) zajął kraj, stanął wobec problemu osądzenia winnych ludobójstwa. Dla największych zbrodniarzy jeszcze w tym samym roku ONZ powołała Międzynarodowy Trybunał do spraw Zbrodni Ludobójstwa w Rwandzie, który pracuje w tanzanijskiej Aruszy. Do dzisiaj udało się skazać ponad trzydzieści osób (koszty procesów przekroczyły już ponad miliard dolarów). Prawdziwym wyzwaniem okazało się wymierzenie sprawiedliwości setkom tysięcy zwykłych obywateli podejrzanych o udział w mordach.
Karenzi przeciw Kamiri
Gacaca oznacza „siedząc na trawie” i wywodzi się z tradycyjnego sposobu rozwiązywania drobnych sporów w małych społecznościach Afryki.