Wbrew oczekiwaniom sceptyków konferencja klimatyczna w Bonn zakończyła się sukcesem. Pomimo odrzucenia Protokołu z Kioto przez prezydenta Busha przedstawiciele 178 krajów doszli w ubiegły poniedziałek do kompromisowego porozumienia w sprawie ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Choć po przespanej nocy i otrzeźwieniu z początkowej euforii ekologiczni aktywiści doszli we wtorek do przekonania, że w przyjętej formie Protokół z Kioto nie spełnia ich oczekiwań i nie będzie skutecznym orężem w walce przeciwko ociepleniu klimatu, spotkanie w Bonn już spowodowało zmianę światowego klimatu – politycznego.
„W końcowych momentach spotkania (w Bonn) – relacjonował „Christian Science Monitor” – specjalny amerykański wysłannik Mark Humbley spacerował powoli w tę i z powrotem poprzez ogromne audytorium Hotelu Maritim (w którym toczyły się obrady). Wyglądał tak, jak gdyby nie był całkiem pewien, gdzie jest jego miejsce”. Odczucie amerykańskiej izolacji było wręcz namacalne i komentatorzy, zarówno w Europie jak i w USA, są zgodni, że odrzucając Protokół z Kioto prezydent Bush abdykował – przynajmniej w kwestiach ochrony środowiska naturalnego – z pozycji światowego lidera. Miejsce to nie pozostało puste – zajęła je kolegialnie Unia Europejska, która wykazała nieoczekiwaną jedność, zdecydowanie i dyplomatyczną zręczność. Sukces ten w dużej mierze przypisuje się niestrudzonemu holenderskiemu ministrowi ochrony środowiska Janowi Pronkowi.
Ostateczny wynik spotkania nie był przesądzony do chwili, gdy koło godziny 6.00 rano w poniedziałek, 23 lipca, dotarła do Bonn wiadomość, że japoński premier Junichiro Koizumi, wbrew amerykańskim naciskom, zdecydował się poprzeć porozumienie. „Koński targ” – jak niektórzy określili toczące się w Bonn negocjacje – trwał jeszcze cztery godziny i zakończył się ku pełnej satysfakcji Japonii.