Kiedy ekonomiści zaczynają się kłócić o politykę gospodarczą kraju, prędzej czy później pada tajemnicze określenie: policy mix. Dosłownie znaczy: mieszanka polityk. Dobre wyważenie takiej mieszanki jest jedną z najwyższych sztuk, jaką można osiągnąć w zakresie polityki gospodarczej. Zazwyczaj jednak to się nie udaje.
O sytuacji ekonomicznej współczesnego kraju w znacznej mierze rozstrzyga prowadzona przez władze polityka gospodarcza. Choć najważniejsze decyzje – ile kupić towarów, jaką cenę zaakceptować przy zakupie, jak wiele zainwestować, jak duży zaciągnąć kredyt – podejmują samodzielnie miliony uczestników gry rynkowej (bez pytania o zgodę ministra finansów), w rękach instytucji państwowych znajdują się potężne narzędzia, za pomocą których można wpływać na kierunki tych decyzji.
Jeśli władze uznają, że popyt na kredyty rośnie zbyt szybko – mogą podnieść stopy procentowe, zniechęcając nas do brania pieniędzy z banku. Jeśli stwierdzą, że ludzie zbyt mało wydają – mogą obniżyć podatki, pozostawiając więcej pieniędzy w kieszeniach konsumentów. Jeśli boją się zbyt szybkiego wzrostu cen – mogą z kolei zadbać o to, aby wydatki konsumentów były niższe, ograniczając ilość pieniądza na rynku. Prowadzenie polityki ekonomicznej polega na tym, aby trafnie ocenić sytuację i podjąć właściwe decyzje. Decyzje, które mogą się nie podobać z punktu widzenia pojedynczego człowieka (po co NBP podnosi stopy procentowe, skoro ja akurat chcę wziąć kredyt na zakup samochodu?!), ale które służą uniknięciu poważnych gospodarczych zawirowań.
O to, jak powinna wyglądać optymalna polityka ekonomiczna, można się kłócić w nieskończoność.
Jasne są jedynie cele, które władze powinny starać się osiągnąć – szybki i stabilny wzrost gospodarczy, przekładający się na wyższe dochody i wyższy poziom życia ludzi.