Przywykliśmy sądzić, że w ciągu pierwszych 500–600 mln lat nasza planeta była z wierzchu piekielnie gorąca i pokryta płynną magmą. Przypominała wnętrze pieca hutniczego, gdzie żaden żywy organizm nie miałby szans na przetrwanie. Temperatura, początkowo sięgająca nawet kilku tysięcy stopni Celsjusza, spadała powolutku. Dopiero około 4 mld lat temu powierzchnia Ziemi ochłodziła się na tyle, że mogła się na niej pojawić niezbędna do życia woda.
Geolodzy, szukając odpowiedniego określenia na tę gorącą fazę w dziejach planety, wymyślili nawet termin Hadean, zainspirowani wizją mitologicznego Hadesu. Jak jednak było naprawdę, wciąż nie wiemy. Krążyły domysły, oparte na teoretycznych rozważaniach, a nie hipotezy podparte konkretnymi faktami. Założono po prostu, że skoro najstarsze znalezione skały mają około 4 mld lat, a pierwsze skąpe ślady życia, jakie zdołaliśmy odkryć, liczą 3,7–3,8 mld lat, to jest tak zapewne dlatego, że powierzchnia Ziemi była wcześniej zbyt gorąca, aby mogły na niej zastygnąć skały i utworzyć się zbiorniki wody.
Jednak od paru lat naukowcy dostarczają frapujących danych, które wskazują, że ziemski glob ostygł o wiele wcześniej, niż sądzono. Hadesowe królestwo trwało na Ziemi krótko i skończyło się już 4,4 mld lat temu. Upłynęło zatem zaledwie 200 mln lat od powstania planety, a już falowały na niej morza, z których wynurzyły się pierwsze lądy, niszczone przez deszcze i wiatry.
Ziemia w okresie niemowlęcym przypominała więc glob z naszych czasów. Oczywiście różniła się od dzisiejszego, na przykład składem atmosfery, ale najważniejsze jest to, że była dość chłodna i – jak obecnie – osłonięta warstwą lekkich, sztywnych skał, ponad którymi szumiał ocean. Jeśli rzeczywiście już przed 4,4 mld lat środowisko naturalne planety składało się z trzech głównych elementów: litosfery (skały), hydrosfery (woda) i atmosfery, oznacza to, że już wtedy mogło sprzyjać rozwojowi życia.