Archiwum Polityki

Skok na kasę

Spotkanie z robotyką, które opisałem przed tygodniem, nie wyczerpało się w mrocznej wizji automatycznej pielęgniarki obsługującej nieznośnych staruchów i wysłuchującej ich zwierzeń. Zanim wspomniany mechaniczny potwór znajdzie się w ratalnej sprzedaży, z desek kreślarskich (czyli z komputerów) współczesnych robotyków schodzą maszyny, które nie przybierając ludzkich kształtów zastępują nas w różnych czynnościach produkcyjnych. Przed laty widziałem w nowej fabryce Fiata w Turynie pierwszą bodajże w Europie w pełni zautomatyzowaną linię produkcji Uno. Z hali zniknęli zwykli robotnicy, a wraz z nimi związki zawodowe, umowy zbiorowe, negocjacje, strajki – zamiast tego pojawili się technicy w białych kitlach, odpowiedzialni za konserwowanie tego, co weszło na miejsce człowieka: mechanicznych robotów z małym móżdżkiem zdolnym do zapamiętania tego, co się od nich wymaga. Widok hali pozbawionej ludzi, w której wre ciężka praca i rodzi się dobry produkt, jest czymś na pozór radosnym, chyba że pomyślimy o tych, którzy zostali zwolnieni i zapewne są dziś bezrobotni.

Nowe paryskie metro, pod nazwą meteor, obywa się bez obsługi. Wcześniej w całym metrze w Paryżu zlikwidowano bileterów dzięki temu, że bramka sama sprawdza bilet i skasowawszy go wpuszcza pasażera na peron. W meteorze nie ma już motorniczego i podziemny wąż sam jedzie i sam staje, sam otwiera drzwi swoich wagonów, podczas gdy na peronie otwierają się drzwi w szklanej rurze i pod pociąg nie można się rzucić, co utrudnia życie samobójcom. Zastanawiam się, czy to zdanie jest semantycznie poprawne – samobójcom życie doskwiera, a meteor utrudnia im śmierć.

Każdy twórca robotów ma świadomość, że jego praca prowadzi do tego, że iluś ludzi zostanie bez pracy.

Polityka 12.2001 (2290) z dnia 24.03.2001; Zanussi; s. 97
Reklama