Archiwum Polityki

Akcja frakcji

Pierwszy Kongres Programowy AWS miał być początkiem nowej ofensywy. Tymczasem stał się imprezą bez większego znaczenia. W dzień później Rada Polityczna Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego podjęła decyzję o podpisaniu porozumienia o współpracy z Platformą Obywatelską i w konsekwencji o opuszczeniu AWS. Tym samym rozpoczął się kolejny etap destrukcji Akcji, która staje się miejscem bardzo wielu i na razie nieskoordynowanych akcji.

W nazwie kongresu najbardziej zdumiewa słowo „pierwszy”. Otóż mało kto uświadamia sobie, że istniejąca od tylu lat AWS nie odbyła żadnej ważnej debaty programowej, że spróbowała się na nią zdobyć dopiero w momencie najgłębszego kryzysu. Zrobiła to w terminie najgorszym z możliwych, gdy tak naprawdę tym razem ważny był nie tyle program, co konstrukcja. Nic więc dziwnego, że prawie nikt nie zauważył merytorycznych treści, które fragmentami były interesujące, wszyscy natomiast zajmowali się kuluarowymi spekulacjami, kto wyjdzie, a kto na to miejsce wejdzie i czy wejdzie. Gdyby ów kongres programowy odbył się trzy lata temu, AWS byłaby dziś zapewne w innym miejscu, może nawet byłaby już jedną partią. Dziś jest nadal federacją frakcji, których ostateczna liczba nie jest znana.

Decyzja SKL o ostatecznym opuszczeniu AWS nie jest zaskoczeniem. Znaczna część działaczy tego ugrupowania zaangażowała się już w budowę Platformy Obywatelskiej i stronnictwo miało wybór: albo kierować się w stronę Platformy, albo dopuścić do całkowitego rozpadu partii. Udało się zachować jedność, ponieważ pozostanie w AWS kilku polityków, którzy należą do gatunku ptaków wędrownych i postój w SKL też potraktowali przejściowo (Wiesław Walendziak, Kazimierz Ujazdowski) tak naprawdę nie ma znaczenia. Chęć zachowania jedności była na tyle silna, że udzielono nawet wotum zaufania Janowi Marii Rokicie, który jeszcze kilka dni temu deklarował, że jest politykiem AWS i nigdzie indziej nie widzi swojego miejsca. Ten stan rzeczy jest dość kłopotliwy dla Platformy, która nie chce przyjmować partii i której z pewnością nie zależy na przenoszeniu w swe szeregi owego negocjacyjnego stylu uprawiania polityki, prezentowanego w ostatnich miesiącach przez Rokitę. Deklaracja o współpracy SKL i PO jest jednak na tyle ogólna, że nikogo do niczego nie zobowiązuje, a kandydaci na parlamentarzystów i tak będą musieli startować w prawyborach.

Polityka 12.2001 (2290) z dnia 24.03.2001; Wydarzenia; s. 18
Reklama