Archiwum Polityki

Macedonia, Kosowo, NATO

Dawnej Jugosławii nie ominą widać żadne kłopoty. W krwawym serialu wojen, nieszczęść i podziałów – rozgrywającym się etapami od dziesięciu lat – przyszła pora na Macedonię. Ta dwumilionowa republika, która nie dorobiła się nawet swojej nowej oficjalnej nazwy, walczy dziś o przetrwanie. Częścią tej rozgrywki jest spór o kształt graniczącego z Macedonią Kosowa.

Kosowo – na papierze – jest nadal integralną częścią Serbii. Wspólnota międzynarodowa – kierując się szlachetnym, ale idealistycznym zamiarem – chciałaby, żeby kosowscy Albańczycy samorządnie i autonomicznie współgospodarzyli z Serbami. Po doświadczeniach niedawnych konfliktów wydaje się to zupełnie niemożliwe. Co więcej, role się teraz odwróciły: to Serbów trzeba dziś strzec przed Albańczykami i okiełznać ich ekspansję, która odbyłaby się kosztem Macedonii i Serbii. Oznacza to na długie lata praktyczne zamrożenie kwestii Kosowa i jego granic, stałą obecność sił NATO (także w Macedonii) i podtrzymywanie fikcji pokojowego współistnienia – tak jak w nieodległej Bośni i Hercegowinie – póki czas wszystkiego jakoś nie uładzi.

Polityka 12.2001 (2290) z dnia 24.03.2001; Komentarze; s. 13
Reklama