Archiwum Polityki

Żyć po bożemu

[dla każdego]

Państwo Dulscy AD 2000 wyprowadzili się już z pełnego gratów i bibelotów mieszkanka sprzed wieku; zamiast gorsetów noszą wygodne dresy, a w domu mają nawet wewnętrzną windę z fanfarami. Tylko duszyczki pozostały im przyciasne. W „Moralności pani Dulskiej” na scenie szczecińskiego Współczesnego Anna Augustynowicz podmienia obyczajowość tamtego fin de siecle’u na dzisiejszą, rozwiązłą swobodę – by odkryć, że istota komedii Gabrieli Zapolskiej nie postarzała się ani na jotę. Że przy wszystkich rewolucjach obyczajowych, przy skurczeniu nieomal do zera obszarów tabu, przy postępującej obojętności na to, co wypada, a co nie – rozkwita na nowo hipokryzja, dwulicowa moralność, neokołtuneria. W światku trzymanym za mordę żelazną ręką Madame Anieli trwa niczym nie zakłócona reprodukcja nowych Dulskich, a próby ucieczki lub sprzeciwu tłumione są w zarodku. Próby owe są zresztą cherlawe i bezsilne, jak w przypadku Zbyszka, może najwrażliwszego i najbardziej ludzkiego w całej menażerii, ale z gruntu słabego pod całą swoją buńczucznością, z miejsca poddającego bunt walkowerem. Warto docenić debiut Wojciecha Brzezińskiego; jego Zbyszko jest tu jedyną złożoną, przeżywającą rozterki postacią. Reszta wypada aż nadto monolitycznie; wynika to częściowo z koncepcji, częściowo zaś ze słabości szczecińskiego zespołu. Przy bardziej wiarygodnych, bogatszych sylwetkach Juliasiewiczowej, Hesi, Meli, także mocarna osoba pani domu, tyranki i niewolnicy własnej ograniczoności, nabrałaby nowych odcieni. I bez tego jednak niezachwiany, pełen ulgi tryumf w głosie Anny Januszewskiej po upraniu domowych brudów i załagodzeniu świństw: „no, znów będzie można zacząć żyć po bożemu”, nie pozwala widzom schodzić do szatni w nastroju beztroski.

Polityka 53.2000 (2278) z dnia 30.12.2000; Kultura; s. 43
Reklama