Pewna polsko-belgijska firma przywiozła do naszego kraju obraz, pochodzący podobno z pracowni Rubensa, z zamiarem spieniężenia go na aukcji i godziwego na tej transakcji zarobku. Cóż, każdemu wolno. Z narastającym zdumieniem obserwowałem natomiast skoordynowaną akcję programów informacyjnych telewizji publicznej, które uparły się, by z tego faktu uczynić wydarzenie artystyczne pierwszorzędnej wagi. W związku z tym mam kilka pytań. Po pierwsze, dlaczego TVP lansuje w najlepszym czasie antenowym przedsięwzięcie typowo komercyjne, służące wyłącznie nabiciu kabzy kilku osób. Po drugie, dlaczego z taką gorliwością powtarzano przez dwa dni bzdury dotyczące jakości artystycznej obrazu i jego rynkowej wartości. Po trzecie, czymże zasłużyło się malowidło wykonane przez anonimowych uczniów Rubensa, iż jego zachwalanie zajęło TVP aż dwa dni, z czego pierwszy poświęcono na informacje o możliwości oglądania, drugi – na informacje o tłumach oglądających, za każdym razem dyskretnie dodając, iż obraz może sobie kupić każdy, kto ma te głupie kilka milionów złotych. Chyba nawet słynne „Zdjęcie z krzyża” Caravaggia wystawiane niegdyś w stołecznym Muzeum Narodowym nie doczekało się w publicznej telewizji takiej reklamy, mimo iż z artystycznego punktu widzenia ma się ono do rzeczonego „Rubensa” mniej więcej tak jak Ferrari do Trabanta. Telewizja próbowała przekonać widzów, iż mają do czynienia z wielką artystyczną sensacją. Niestety, to tylko wielka hucpa.