Finlandia przejęła od Europy Zachodniej Unię Europejską i euro, ale nie potrafi przejąć cywilizacji strajków, bojkotów i barykad. Podobne kontestacje przyprawiają Finów o uczucie dzikiego strachu, bowiem przez lata przywykli oni do posłuszeństwa i jednomyślności. Weźmy protesty kierowców ciężarówek przeciwko rosnącym cenom paliw: przetoczyły się przez Francję i Wielką Brytanię, dotarły do Skandynawii, ale zatrzymały się na granicy szwedzko-fińskiej. Wreszcie udział w proteście wzięli... czterej fińscy przewoźnicy. W Pradze tysiące manifestantów przeciw globalizacji starły się z policją, a co zrobiła grupa z Finlandii? Poszła rano pod hotelowe okna i w odruchu protestu zaśpiewała ministrowi finansów: niech pan wstanie, panie Janie. Prawdziwe anioły. Szef fińskiej filii Greenpeace tłumaczy, że jego rodacy odnoszą się nieufnie do wszystkich niezależnych organizacji pozarządowych. Sądzą, że przyłączając się do organizacji, która nie ma oficjalnych subwencji ministerstwa edukacji, wkrótce znajdą się na listach tajnej policji Supo. Ta fińska specyfika to rezultat lat strachu przed Wielkim Bratem z Moskwy i autocenzury narzucanej społeczeństwu w czasach prezydenta Kekkonena – uważa Heikki Ylikangas, historyk z uniwersytetu w Helsinkach.