Była dla nas kobietą opatrznościową. No, owszem, zanim do nas przyszła w 1991 r. i objęła funkcję dyrektora, a potem wiceprezesa Spółdzielni Pracy „Polityka”, wydającej „Politykę” i „Forum”, jakoś sobie radziliśmy. Ale przecież byliśmy tylko grupą dziennikarzy mających pewne pojęcie o rynku i gospodarce, ale dopiero uczących się, jak w twardych realiach rynkowej konkurencji nie tylko układać gazetę, ale i prowadzić przedsiębiorstwo.
Alina Tepli radziła sobie z tym doskonale, choć przecież sama nabywała doświadczenia, pracując w peerelowskich czasach w wydawnictwie RSW Prasa-Książka-Ruch, gdzie zajmowała wysokie stanowiska. Ale najwyraźniej należała do klasy rasowych menedżerów. Tacy ludzie, kiedy przechodzili ze świata biurokratycznych ograniczeń w świat ekonomicznej swobody i konkurencji, czuli się wręcz jak ryby zrzucone z mulistego brzegu do wody. Pani Alina (wolała używać swego drugiego imienia, zamiast pierwszego – oficjalnie brzmiącej Stanisławy) odznaczała się przy tym znakomitą znajomością branży, wiedziała wszystko o papierniach, drukarniach, transporcie i kolportażu.
Miała wielki wkład w to, że „Polityka” wysforowała się na czoło wśród tygodników opinii. I w to, że zbudowała sobie własną siedzibę. I w to, że również pod względem zarządzania, administracji i finansów jest przedsiębiorstwem w pełni profesjonalnym.
Niedawno uroczyście żegnaliśmy Panią Alinę, gdy przechodziła na emeryturę. Teraz pożegnaliśmy ją na zawsze. Ale zawsze będziemy o niej pamiętać. Dziękujemy za wszystko, Pani Alino.