• Jacek Dębski – były prezes Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki, znów się skarży. Tym razem na policję, która szykanuje go za to, iż nie chciał szukać tzw. kwitów na prezydenta Kwaśniewskiego. „U zbiegu ulic Mickiewicza i Potockiej w Warszawie – mówi Dębski dziennikarzom –czekaliśmy w zaparkowanym samochodzie na córkę, gdy nagle z piskiem opon zatrzymał się samochód. Wybiegło z niego trzech mężczyzn i jedna kobieta. Z lewej i z prawej podbiegli do mojego samochodu, celując z broni palnej do mnie i żony. Kazano nam wyjść z samochodu, położyć ręce na masce, po czym zostałem poddany szczegółowej rewizji. Rewidowała mnie kobieta, dotykając moich intymnych części ciała”.
• Jarosław Kalinowski dąży do kontaktów z kobietami. Podczas spotkania w Siedlcach powiedział: „–To są moje kwiaty. Mogę zrobić z nimi, co zechcę. Pragnę przekazać je na ręce jednej z pań... I – ku uciesze co bardziej zorientowanych – podszedł akurat do pracownicy biura PSL w Siedlcach. Trudno bowiem było w zdecydowanie męskim gronie zgromadzenia znaleźć inną kobietę. Toteż dość bałamutnie zabrzmiały słowa, którymi Kalinowski starał się najwyraźniej oczarować damski elektorat: – Odbyłem z ludźmi tysiące spotkań... jednak jeszcze nigdy nie uczestniczyło w nich tyle kobiet... To dobry znak!” – relacjonuje „Tygodnik Siedlecki”.
• „Wprowadzenie stanu wojennego było dla ludzi pokroju Kwaśniewskiego zagwarantowaniem uprzywilejowanej sytuacji. A przywileje, niedostępne dla innych, procentują do dziś. W czasach, gdy studenci i naukowcy posądzani o opozycyjną postawę skreślani byli z list wyjazdów stypendyjnych, młody Józek Oleksy wyjeżdżał do Strasburga, Danka Waniek korzystała z wyjazdów naukowych do Wiednia, Olek Kwaśniewski poznawał USA, a Włodek Cimoszewicz korzystał ze stypendium z Fundacji Fulbrighta” – pisze w „Życiu” Piotrek Semka.