Andrzej Kramer, właściciel spółki ABC, ucieka (z pomocą wyższych urzędników państwowych) za granicę z wielką kasą. Pieniędzy dorobił się na przekrętach bankowych, a potem kupował wszystko: obrazy, komputery, nieruchomości. Gdy Kramer siedzi w Szwajcarii, w Polsce zostaje ustanowiony likwidator jego majątku, który, jako człowiek nie w ciemię bity, wraz z wynajętą panią mecenas usiłują rozwikłać tajemnicze interesy Kramera w imię państwowego jak i własnego interesu. Wszelka zbieżność z prawdziwymi osobami i wydarzeniami jest zupełnie przypadkowa, co napisane jest na końcu każdego odcinka. I w gruncie rzeczy widz tylko na początku szuka wątków i skojarzeń związanych z historią spółki Art-B. Opowieść serialowa jest bowiem nie mniej intrygująca jak fakty wzięte z rzeczywistości.
W serialu „Sukces”(autorem scenariusza jest Krzysztof Teodor Teoplitz) są wielkie pieniądze, jest sensacja i polityka. Jest w nim też, co doprawdy wyjątkowe w obecnej twórczości filmowej, kawał Polski. W tym serialu nie ma jednowymiarowości i schematyzmu tak charakterystycznych dla tego gatunku, zwłaszcza krajowej produkcji. Biznesmeni nie są, zgodnie z telewizyjną sztampą, sprytnymi tępolami, a przeciwnie – to ludzie bystrzy, inteligentni, a nawet wykształceni. Prowadzą nie zawsze czyste interesy, nie dlatego, że są głupi, ale dlatego, że po prostu chcą zdobyć duże pieniądze. Koniec z postsocjalistyczną wersją bogacza, w „Sukcesie” zaczyna obowiązywać jego wersja kapitalistyczna. W tym sensie jest to serial przełomowy, bo ukazuje granice między starą a nową świadomością społeczną, ich ścieranie się i wzajemne przenikanie.
Bohaterowie „Sukcesu” są postaciami z krwi i kości nie tylko ciekawie zarysowanymi charakterologicznie, ale mają swoje historie osobiste i przeżycia.