Co jest ważne po powrocie? Otóż po powrocie ważny jest Bruno Schulz. W numerze 36 dodatku „Rzeczpospolitej” Plus-Minus Paweł Hertz w rozmowie z Piotrem Szewcem tak powiada: „Schulz to, moim zdaniem, nieporozumienie. Mówi się, że to polski Kafka. Wolałbym, ażeby o Kafce mówiono, że to polski Schulz. Nie dostrzegam żadnej jego oryginalności, wydaje mi się tandetny”. Rzecz jasna nie zamierzam polemizować z literackimi upodobaniami Pawła Hertza, przeciwnie, jestem nawet swoiście rad z jego kąśliwego zdania o Schulzu, więcej to zdanie mówi o indywidualności Hertza niż o oryginalności albo nieoryginalności Schulza. Ponieważ osobiście wyznaję prosty pogląd, iż autor „Sklepów cynamonowych” wielki, a może nawet największy jest, paradoksalnie sprzyja mi, iż liczba wtajemniczonych w ważne dla mnie dzieło raczej maleje niż rośnie. Ulubionego autora pragnie się mieć na własność, także obcowanie z literaturą podszyte bywa prywatyzacyjnymi i uwłaszczeniowymi nostalgiami.
Tak jest, Schulz jest dla mnie ważny. Ale ważny jest też dla mnie, choć ważny inaczej Paweł Hertz. Hertz jest dla mnie ważny jako autorytet intelektualny, którego każdą wypowiedź czytam z najwyższą uwagą, oraz jest dla mnie ważny jako wybitny stylista. Toteż gdy studiuję w zasadzie oczywistą myśl tego autora, tyle że wyrażoną w sposób tak nieporządny, iż nabiera ona znamion absurdu, doznaję przykrości. Bo przecież ochota na to, by „o Kafce mówiono, że to polski Schulz”, to jest absurd – jeśli się weń wmyślić – studzienny. Dlaczego Kafka miałby w jakiejkolwiek mierze być „polski”? (Na wszelki wypadek zaznaczam, iż odmawianie przeze mnie Franzowi Kafce prawa do polskości nie uważam ze swej strony za mocny eksces antysemicki).