Archiwum Polityki

Sen wiedeńskiego psychiatry

Równo sto lat temu – w 1900 r. w Wiedniu i w Lipsku – ukazała się wielka książka Freuda „Die Traumdeutung” (Objaśnianie marzeń sennych). Żadna inna późniejsza jego praca nie wywarła takiego wpływu na czytelników i nie dostarczyła tylu argumentów jego wrogom. Freud odkrywał rzeczy najintymniejsze – nasze sny. Równocześnie szokował mieszczuchów dowodząc, że nawet w przyzwoitych snach tkwią w istocie mroczne żądze seksualne. Dziś tę przedziwną księgę – na poły traktat naukowy, na poły intymny dziennik wiedeński – możemy po prostu czytać jak beletrystykę. Ale Zygmunt Freud – artysta – nie tylko wpłynął na XX wiek, ale i otworzył drogę do prawdziwych badań nad mózgiem i psychiką.

Związek snu i rzeczywistości to motyw literatury od stworzenia świata. Bóg Izraela często przemawia do ludzi we śnie, Jakubowi śni się drabina, po której można się wspiąć do nieba. Akcja najsławniejszego dramatu wszystkich czasów – „Hamleta” – oparta jest na informacji, którą duński książę pozyskuje (we śnie czy na jawie?) od zamordowanego ojca. Sen bywa źródłem inspiracji. Elias Howe całe życie twierdził, że wynalazł maszynę do szycia dzięki koszmarnym snom o tańczących wokół niego kanibalach. Potrząsali oni dzidami, które trafiały w krągłe otwory i Howe – już na jawie – rozwiązał techniczny problem zszywania dwóch kawałków materiału leżących na metalowej płytce.

Sen o kanibalach, który Eliasa Howe’a doprowadził do maszyny do szycia, byłby naprawdę zadziwił Freuda. Howe wykorzystał w praktyce obrazy i zdarzenia, które mu się przyśniły. Dla Freuda zaś ta „jawna” warstwa snu nie ma istotnego znaczenia. Jest zaledwie odbiciem warstwy głębszej, utajonej, której znaczenie trzeba dopiero odkryć. Badanie snów było więc dla Freuda pracą detektywa. Treść jawna (kanibale, maszyna do szycia) to możliwa do przyjęcia, możliwa do opowiedzenia w salonie wersja danej historii. Treść utajona, reprezentuje wersję nieobyczajną, wstydliwą, którą trudno zaakceptować ze względów społecznych albo osobistych. Ale tylko ta wersja utajona jest „prawdziwa, nieokaleczona”.

I cóż śnił biedny biblijny Jakub z drabiną? Otóż, z przeproszeniem, bzykał się po prostu. „Stopnie, drabiny lub schody albo, jak to bywa, wchodzenie po nich w górę lub schodzenie w dół, reprezentuje akt płciowy” – pisze Freud. A wynalazca Howe? Z nim też nie ma żadnych wątpliwości: „Kije, pnie drzew i parasole (otwieranie tych ostatnich można porównać z erekcją) mogą reprezentować narząd męski – podobnie jak długa ostra broń, taka jak noże, sztylety i piki”.

Polityka 38.2000 (2263) z dnia 16.09.2000; s. 70
Reklama