Po całej serii złych wiadomości gospodarczych ubiegły tydzień przyniósł dwie dobre. Pierwsza to rekordowy eksport w lipcu, kiedy to wartość sprzedanych za granicę towarów po raz pierwszy od półtora roku przekroczyła 2,5 mld dolarów. Dzięki temu zmalał do 7,5 proc. deficyt w handlu zagranicznym. Jeszcze w czerwcu różnica między miesięcznym importem a eksportem wynosiła aż 860 mln dolarów (na niekorzyść tego ostatniego), zaś w lipcu dziura zmalała o prawie 200 mln dolarów. Od początku roku sprzedaliśmy za granicę towary o wartości 15,6 mld dolarów, czyli o 1,9 proc. więcej niż w podobnym okresie 1999 r. Jeśli popyt na polskie towary utrzyma się w kolejnych miesiącach, groźba kryzysu walutowego nieco się oddali. Druga dobra wiadomość dotyczy sierpniowej inflacji, która przestała rosnąć, a po dokładnych obliczeniach może się okazać, że nawet odrobinę spadła. Trzeba jednak pamiętać, że ceny w czerwcu i lipcu tak bardzo poszły w górę, że fakt, iż w sierpniu się ustabilizowały, nie jest szczególnym powodem do radości. Cały czas bowiem odczuwamy w portfelach skutek wcześniejszych podwyżek. Wraca jednak nadzieja, że na koniec roku inflacja znów będzie jednocyfrowa.