Trudno zapomnieć zdjęć pisarza na tle ruin. Kiedy zobaczyłem je pierwszy raz w Czeskim Centrum w Warszawie, model jeszcze żył, ale mówiło się wtedy głównie o jego spotkaniu z prezydentami Clintonem i Havlem w gospodzie Pod Złotym Tygrysem. I to właśnie te „prezydenckie”, publikowane w prasie całego świata fotografie, najbardziej rzucały się w oczy na wystawie. Skromne czarno-białe zdjęcia pisarza chodzącego pośród rozjechanych przez buldożery budynków zostały zrobione kilka lat wcześniej w praskiej dzielnicy Libeń. Hrabal wygląda na nich jak człowiek pogodzony z tym, że już nic na tych ruinach nie zbuduje, choć swoje najpiękniejsze frazy znajdował zawsze w takich miejscach. Wygląda, jakby odprawiał żałobę.
Choć najgorsze rudery zostały zburzone, Libeń nie jest szczególnie elegancką dzielnicą. Mimo że jest częścią stolicy, ma nieco peryferyjny, podmiejski sznyt. Pewnie dlatego tak podobało się tam Hrabalowi, który mieszkał na Libni od lat 50.
Czuły barbarzyńca
Narratorką „Wesel w domu” jest żona Hrabala – Eliszka, zwana także Pipsi. Kiedy się poznają, ona jest kasjerką w hotelu Paryż, bez zameldowania w stolicy, a on pracuje w przedsiębiorstwie Surowce Wtórne. Pech przyszłej pani Hrabalowej polega na tym, że pochodzi z bogatej rodziny sudeckich Niemców, którym odebrano nie tylko majątek, lecz również możliwość decydowania o własnym życiu. Degradacja Hrabala, zwanego w książce doktorem (od tytułu doktora praw praskiego Uniwersytetu Karola), jest poniekąd dobrowolna. Po wojnie, podczas której pracował na kolei, wybiera zawód akwizytora, a później – nie do końca wiadomo, czy z własnej woli – trafia do huty i składu makulatury. W jednej ze scen powieści Eliszka odwiedza swojego przyszłego męża w składnicy.