Archiwum Polityki

Lepiej być z Polski niż z Idaho

Rozmowa z Tomkiem i Magdą Grossami.

Ewa Winnicka: – Kontaktu z wami szukałam przez przyjaciół waszej mamy. Oni mówili, że wasza mama musi mieć trochę czasu, żeby odpowiedzieć, czy będziecie rozmawiać z dziennikarzem. Sugerowali, że mama boi się o was z powodu burzy, jaką spowodował w Polsce „Strach”, książka waszego taty. To prawda?

Tomek Gross: – Mama nie bała się o nas, tylko chciała zapytać, czy mamy ochotę na rozmowę.

Magda Gross: – Wie, że zdenerwowałoby mnie, gdyby podjęła za mnie jakąkolwiek decyzję. Jesteśmy dorośli, prawda?

Nie odczuwaliście uciążliwości związanych z polską edycją „Strachu”?

T.:

– Jesteśmy bardzo dumni z ojca i tyle.

M.: – Gdy zaczęła się debata w Polsce, byliśmy w Ameryce. Czytaliśmy artykuły w gazetach. Podobno sprzedało się więcej egzemplarzy niż „Sąsiadów”. Byliśmy zdziwieni żywiołową reakcją na książkę w Polsce.

Dlaczego zdziwieni?

M.: – Nam się wydawało, że to książka strasznie naukowa, dla czytelnika nieuniwersyteckiego wręcz nudna.

T.: – W Stanach ojciec nie występował w telewizji, nie było zainteresowania.

Ojciec mówi wprost, że choruje na Polskę. Kiedy w książce „Piętno rewolucji” wasza mama opisuje model mickiewiczowskiego patriotyzmu bez ojczyzny, ma się wrażenie, że opowiada o sobie.

M.:

– To prawda. Oboje przyjeżdżają do Polski bardzo często, mają mnóstwo polskich znajomych, utrzymują z nimi ścisły kontakt.

Wy urodziliście się w Ameryce. Czym jest dla was Polska?

M.: – Dla mnie Polska to język polski. Zawsze mieliśmy ojczyznę domową. W domu rozmawialiśmy wyłącznie po polsku.

Polityka 12.2008 (2646) z dnia 22.03.2008; Ludzie; s. 116
Reklama