Reakcja na ujawniający to zjawisko artykuł „Dobroczynność zawodowa” (POLITYKA 13) była bardzo gorąca. Napisali i dzwonili do nas artyści, menedżerowie, organizatorzy koncertów. Osoby wymienione w tekście i nie. Jedni byli oburzeni, bo to akurat ich nazwiska pojawiły się w kontekście charytatywnych jedynie z nazwy koncertów, choć wcale nie występują w nich częściej niż inni. W dodatku uczestnicy opisywanych w tekście koncertów bożonarodzeniowych we Wrocławiu i Warszawie „dedykowanych dzieciom dotkniętym problemem alkoholowym” w efekcie konfliktu z organizatorką nie dostali pieniędzy zagwarantowanych w kontraktach (jedynie czeki nie mające pokrycia), a ich nazwiska wskutek eskalacji oskarżeń ze strony organizatorki pojawiają się we wszystkich mediach w atmosferze skandalu. Jeszcze inni, jak Marta Bizoń, nie wiedzieli nawet, jaki jest charakter koncertu, w którym wzięli udział.
– Stałam się ofiarą osoby, którą w dodatku wcześniej znałam – mówi Marta Bizoń. – Wielokrotnie występowałam całkowicie za darmo w koncertach charytatywnych, a tym razem zostałam potraktowana przez organizatorkę jak przestępca.
Kto bierze, a kto nie?
Po artykule Muniek Staszczyk zaprosił całą redakcję na koncert, który gra całkowicie za darmo. Bilety na koncert charytatywny przysłał także Zespół Pieśni i Tańca Warszawianka, zapewniając sponsorów i publiczność, „że ich pieniądze na pewno dotrą do ludzi chorych”. W imieniu autorów tekstów i kompozytorów muzyki zwrócił się do „Polityki” Roman Soroczyński pisząc, że władze zajmującego się ochroną praw autorskich twórców ZAiKS „niejednokrotnie zwalniały organizatorów koncertów charytatywnych z opłacania wynagrodzenia autorskiego”.