Choć nową pozycję autora „Sąsiadów” czytali nieliczni, już podniosło się święte oburzenie. Treść książki bada już krakowska prokuratura. Nie wiadomo, czy będzie śledztwo i w jakim kierunku podąży. Gdyby do tego doszło, byłoby to kuriozum na skalę światową. O szkalowanie narodu polskiego chce oskarżyć Grossa Jerzy R. Nowak, publicysta „Naszego Dziennika”. Zdaniem katolickiego lustratora ks. Tadeusza Isakowicza-Zalewskiego, Gross kieruje się zemstą – książka ma być jego prywatnym odwetem na narodzie polskim za to, że w 1968 r. musiał opuścić Polskę. Piotr Semka, zapytany w Telewizji Puls o swoją opinię, z rozbrajającą szczerością przyznał, że jej nie czytał, co mu jednak nie przeszkodziło krytycznie się o niej wypowiadać. Wątpliwe, czy zapoznał się z nią Paweł Lisicki. Naczelny „Rzeczpospolitej” pisze: „Nic nowego – najgłupsze tezy tego autora stają się dowodem jego odwagi, hucpa – głębokiego myślenia, a antypolski resentyment – troski o prawdę”.
Książka Grossa mogłaby być punktem wyjścia do debaty o naszej przeszłości. Przynajmniej na czas lektury warto porzucić narodowe cierpiętnictwo i przywiązanie do roli ofiary II wojny. Ocenić sine ira et studio, co mówi nam Gross.
Polska edycja „Strachu” ukazuje się półtora roku po amerykańskiej. Przez ten czas autor wiele w książce zmienił. Nie tyle przetłumaczył ją na polski, co miejscami napisał na nowo. Niektóre zdania czy wręcz fragmenty zostały z tekstu usunięte, inne uległy znacznej rozbudowie. Zmian jest zbyt dużo, by je tu wyliczyć. Na podkreślenie zasługuje fakt wpisania przez autora w nurt opowieści wyników najnowszych badań polskich historyków, którzy również w tym czasie nie próżnowali. Ponieważ materiał opiera się na zróżnicowanej bazie źródłowej, tym razem nie można Grossowi postawić zarzutu (a czyniło to wielu po publikacji „Sąsiadów”), że przeprowadził niewystarczającą kwerendę.