Walka o dodatkowe pieniądze w służbie zdrowia od tygodni przypomina krwawą wolną amerykankę z udziałem lekarzy, dyrektorów, pielęgniarek i pozostałego personelu medycznego. Niestety, mamy informacje, że do tej wolnej amerykanki przyłączyli się także pacjenci. W wielu placówkach zażądali oni negocjacji z kierownictwem, grożąc masowym odejściem od swoich łóżek, a w niektórych przypadkach nawet całkowitym odejściem ze szpitali. Ministerstwo Zdrowia nie kryje, że sytuacja jest dramatyczna, gdyż szpitale od lat wiążą jakoś koniec z końcem tylko dzięki chorobom pacjentów. To dzięki nim pracę ma personel medyczny, oni utrzymują dziesiątki tysięcy urzędników NFZ.
– Pacjenci mają świadomość swojej kluczowej roli w systemie opieki zdrowotnej i próbują cynicznie to wykorzystać. Doskonale wiedzą, że bez nich jakakolwiek reforma nie może się udać – mówi anonimowy urzędnik resortu.
Środowisko pacjentów nie ma natomiast wątpliwości, że niewydolny system opieki zdrowotnej żeruje na ich słabej kondycji zdrowotnej. – Dziś ponad naszymi głowami lekarze i pielęgniarki walczą o podwyżki, tymczasem nam każe się leżeć cicho i powtarza się nam, żebyśmy byli spokojni, bo nam się pogorszy. W tym bałaganie nikt nie widzi, że już dawno nam się pogorszyło, dlatego dłużej nie będziemy leżeć – mówi przedstawiciel powstałego właśnie Niezależnego Międzyszpitalnego Komitetu Protestacyjnego Pacjentów.
Chorzy zapewniają, że nie są aż tak chorzy, aby sprzeciwiać się podwyżkom dla personelu szpitalnego, ale twierdzą, że pacjenci również chcą mieć coś ze swoich chorób. Tymczasem państwo z jednej strony chce, żeby obywatele się leczyli, ale z drugiej strony nie stwarza odpowiedniego systemu motywacyjnego – argumentują.