Archiwum Polityki

Kalosz pod but

Wnoszą trzy piłki na boisko przed każdym meczem. Powinni wnieść też sprawiedliwość. Mają gwizdek, kartki (czerwoną i żółtą), chorągiewki. Idą za nimi jak na stracenie dwie drużyny. A przecież to tylko futbol.

Ostatnio znów było głośno o sędziach piłkarskich, bo dwóch, jak to się kiedyś mówiło, kaloszy popełniło poważne błędy podczas meczów I ligi piłkarskiej. Stanisław Żyjewski z Leszna podyktował wątpliwy rzut karny przeciwko chorzowskiemu Ruchowi w Zabrzu, a Zygmunt Ziober z Przemyśla przeciwko łódzkiemu Widzewowi w Poznaniu. Nerwowo zareagowali ukarani. Piłkarze z Chorzowa: Śrutwa i Baszczyński przewrócili arbitra, (prawdopodobnie) kopali po kostkach. Obaj zostali potem zdyskwalifikowani na osiem miesięcy, choć sam poszkodowany utrzymywał po meczu, że poślizgnął się na serpentynie i nikt go nie kopał. Przekaz telewizyjny jednak nie kłamał. Zgodnie z przepisami sędzia powinien zakończyć zawody. Prowadził je jednak dalej w atmosferze skandalu.

W Poznaniu sędzia Ziober po podyktowaniu jedenastki usunął z boiska dwóch graczy Widzewa. Gdy jeden z nich w ciągu 2 minut, jak mówią przepisy, nie zniknął arbitrowi z oczu, ten powinien natychmiast przerwać zawody. Nie zrobił tego, więc doszło do szamotaniny piłkarzy przyjezdnych z ochroniarzami. (Nic to wobec poważnych rozruchów ulicznych, do jakich doszło ostatnio we Włoszech, po wątpliwym karnym przeciwko rzymskiemu klubowi).

O przekupnych sędziach „drukujących” mecze mówi się w lidze co tydzień, a ze szczególną intensywnością pod koniec rozgrywek, gdy nadchodzą kolejne „niedziele cudów”. Ale dowodów jest mało.

Przed piętnastoma laty szczeciński arbiter Krzysztof Czemarmazowicz w wywiadzie dla tygodnika „Sportowiec” powiedział, że działacze I-ligowego klubu proponowali mu 1000 dolarów amerykańskich za stronnicze sędziowanie. Szybko opuścił Polskę. Słuch o nim zaginął.

Mieczysław Piotrowski to dziś jeden z warszawskich taksówkarzy. Musiał przykleić sobie numer boczny do samochodu, bo gdy już gwizdał w I lidze, okazało się, że jest za uczciwy i niepotrzebnie zaczął opowiadać zaprzyjaźnionym dziennikarzom o przygodach swojej trójki sędziowskiej.

Polityka 21.2000 (2246) z dnia 20.05.2000; Społeczeństwo; s. 107
Reklama