Archiwum Polityki

Zaraza

[dla koneserów]

Przestrzeń dramatu amerykańskiej pisarki Naomi Wallace „Tylko ta pchła” idealnie przystaje do inscenizatorskich upodobań Anny Augustynowicz: stanowi zamknięte laboratorium słabości i szaleństw ludzkiej psychiki. Wokół króluje dżuma. Na przymusową kwarantannę w pałacu londyńskich arystokratów skazana zostaje – wraz z parą gospodarzy – dwójka przypadkowych intruzów, młody marynarz i dziewczyna: chude, niepociągające stworzenie o znamiennym imieniu Morse, ofiarnie grane przez Annę Moskal. Jej przenikliwe oczy groźnie i wyzywająco taksują otoczenie, to ona jest instynktownym motorem kolejnych psychodram i prowokacji, obnażających słabe punkty współtowarzyszy izolacji: starzejącego się poszukiwacza uciech erotycznych (Jerzy Zelnik t), bezpowrotnie okaleczonej kobiety (Ewa Dałkowska), chłopaka, co starszym na morzu do różnych służył celów (Marcin Władyniak). Ich twarze błyszczą jak spocone, jakby bohaterom było wciąż duszno; spod wymyślnych kostiumów Zofii de Ines coraz mocniej prześwituje ciało, równoprawny z duszą bohater spektaklu (czy może raczej: obiekt obserwacji). Jeżeli czegoś brak w tym konsekwentnym i przemyślanym przedstawieniu, to wyraźniejszego (trudnego do uzyskania w ciasnocie małej sceny warszawskiego Powszechnego) podkreślenia granicy pomiędzy opanowanym przez epidemię światem, a zamkniętym terytorium kwarantanny; przypomnienia o ciśnieniu, oddziaływującym na izolowanych. A może reżyserka właśnie nie chciała o nim przypominać? Może wolała, byśmy, nie bez zgrozy, spostrzegli, że do okrutnego, wyniszczającego rozdzierania ułomnych ciał i dusz bynajmniej nie potrzeba dżumy, szaleństwa i apokalipsy? (js)

[dla każdego]
[dla koneserów]
[dla najbardziej wytrwałych]
[dla mało wymagających]

Polityka 21.2000 (2246) z dnia 20.05.2000; Kultura; s. 52
Reklama