Archiwum Polityki

Naukowcy!

Od bardzo dawna spędzam większość czasu na wymyślaniu jakiegoś skutecznego rozwiązania skomplikowanego problemu, który dotychczas stoi lub leży nierozwiązany. Błąkam się koncepcyjnie po różnych dziedzinach, na których zupełnie się nie wyznaję... Aby coś odkryć, trzeba świeżego spojrzenia kompletnego dyletanta, który żadnych obciążeń nie ma ani naleciałości. I właśnie dlatego wiem, że jestem idealnym człowiekiem, bo ja się na niczym nie znam. Skarb jestem do wykorzystania i tak czekam na ten błysk. Tak mi się marzy, że oni tam w Ministerstwie Zdrowia i Opieki Społecznej kombinują i nic nie mogą, a ja tam gdzieś w wioszczynie suwalskiej chowany... Aby mnie tylko takie jakieś odkrywcze natchnienie naszło… Przeglądam gazety, żeby się choć trochę zorientować w problematyce. No... widzę, że nie jestem sam. Jest trochę zdolnych ludzi w kraju, i to rozsianych... W Łodzi na przykład wymyślili, żeby połączyć oddziały szpitalne. Prościutki i świeży pomysł. Każdy oddział szpitalny jest bowiem prowadzony przez ordynatora. Jeśli jest na przykład sześć oddziałów, to jest sześciu ordynatorów. Gdy się z tych sześciu oddziałów zrobi jeden, to pięciu ordynatorów można zwolnić. Przeczytałem w „GW” taki spis różnych pomysłów... W Płocku i w Lublinie na przykład, niezależnie od siebie, wymyślili to samo. Zacytuję, żeby nic nie pomylić: „Szpital w Płocku zmienił umowy o pracę z lekarzami: to, co do tej pory wykonywali od godz. 8 do 15, mogą robić między 8 a 20. Mogą przyjść później i później wyjść. W efekcie dyżur trwa tylko 12 godzin. Łatwiej zrobić grafik (...) lekarz może odpoczywać 11 godzin, tak jak chce nadchodząca ustawa”. Koniec cytatu. Najtrudniej w tym pomyśle zrozumieć, dlaczego od 8 do 15, czyli siedem godzin, to było za długo i „teraz dyżur trwa tylko 12 godzin”.

Polityka 49.2007 (2632) z dnia 08.12.2007; Tym; s. 109
Reklama