Archiwum Polityki

Śniadanko w handelku

W rubryce „Za stołem” zmieniamy nakrycie. Mniej będzie o konkretnych restaura­cjach, a więcej o potrawach, smakach i obyczajach gastronomicznych. Życzymy smacznego!

Sobotni poranek we Wrocławiu. Miłe przebudzenie. Myśl o śniadaniu staje się coraz bardziej natarczywa. Trzeba więc zejść do hotelowej restauracji. Co tam będzie – szwedzki stół czy zamówienia z karty? Jajecznica czy parówki?

Niestety. Sala restauracyjna pełna była rozbawionej szkolnej młodzieży. Żeby nie przeszkadzać, postanowiliśmy zrezygnować z opłaconego już śniadania i ruszyć do miasta. Wrocław – jak słyszeliśmy – słynie z setek kawiarenek, małych lokalików, pubów i innych przybytków.

Może takich: „Szósta rano. W kwartale ulic zajętych przez warsztaty blacharskie i składy starych opon znalazł otwartą knajpę. W środku tłok. Milczący faceci stali w ścisku z filiżankami w dłoniach. Kawa była mocna jak szatan, do tego długie ciastka smażone na rozgrzanym tłuszczu. Zaspany gość za barem łamał je z metra według uznania klienta. Knajpa była niczym poranny tramwaj przewożący mężczyzn ze snu do życia. Stali w ciszy trzymając w spracowanych dłoniach kruche filiżanki z kawą. Maczali w niej brązowe ciastka, by zmiękły i nasyciły się gorzką słodyczą. Potem smakowali powoli rozbudzający ekstrakt tłuszczu, cukru, kofeiny, wdychając dym papierosowy unoszący się siwymi warstwami nad ich głowami. Patrzyli przed siebie nieruchomym wzrokiem i milczeli zasklepieni w myślach”. To cytat z książki autora (tuż przed debiutem), który pieszo przewędrował Półwysep Iberyjski.

Wrocławianie jedli swoje śniadania w domach. Na ulicach ruch był niewielki. Większość kawiarni i restauracji była jeszcze zamknięta. Barów mlecznych – jak w stolicy – brak. A po zajrzeniu do dwóch kolejnych pubów, w których mimo wczesnej pory siedzieli (czyżby jeszcze od poprzedniego wieczoru?) stali bywalcy nad wielkimi szklanicami piwa, a kelner, nagabywany o ewentualne śniadanie, zaproponował kufel i słone paluszki, postanowiliśmy ten rodzaj lokali omijać.

Polityka 49.2007 (2632) z dnia 08.12.2007; Ludzie; s. 107
Reklama