Maciej Płażyński jest jednym z dwóch niezrzeszonych posłów w nowej kadencji Sejmu, obok reprezentanta mniejszości niemieckiej. Przez ostatnie dwa lata był niezależnym senatorem. Przed ostatnimi wyborami dostał dwie oferty – startu z list PO i PiS. Wybrał Jarosława Kaczyńskiego, bo liczył, że wygrana byłego już dziś premiera pomoże stworzyć koalicję z PO. Na Pomorzu zdobył ponad 58 tys. głosów i chce pozostać niezależny.
Wstąpi pan do klubu PiS?
Kiedy negocjowałem z Jarosławem Kaczyńskiem mój start z list PiS, jednym z moich warunków było to, że nie zostanę członkiem klubu parlamentarnego tej partii. Do dziś nie zmieniłem zdania w tej sprawie.
Czy PiS może mieć w tej sprawie jakieś nadzieje na przyszłość?
Ta partia ma swoje wewnętrzne kłopoty. Toczą się tam teraz bardzo gorące dyskusje i ja nie chcę w nich uczestniczyć, bo to wymagałoby stawania po jednej ze stron tego trudnego sporu, o którym nie chcę się wypowiadać. Bez sensu byłoby wstępować do klubu i po trzech miesiącach prawdopodobnych kłótni odchodzić. Na razie obserwuję sytuację i zdecydowanie wolę pozycję niezależnego posła.
Na sali sejmowej głosuje pan razem z posłami PiS?
To bardzo zdyscyplinowany klub. Ja mam tę swobodę, że mogę głosować wedle własnych przekonań i rzeczywiście czasem podnoszę rękę razem z posłami Prawa i Sprawiedliwości. Ale są sprawy, w których już głosowaliśmy inaczej.