Niedawno krakowska prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie „publicznego znieważenia i pomówienia Narodu Polskiego” w książce Jana Tomasza Grossa „Strach”. Oczywiście, wychodzące od najbardziej zagorzałych przeciwników Grossa żądania, by autora – a już na pewno wydawnictwo Znak – ścigać karnie, tylko się nasiliły. Z kolei prokuratura w Toruniu rozpoczęła śledztwo dotyczące wypowiedzi Tadeusza Rydzyka w trakcie spotkania ze studentami prowadzonej przez niego Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej. Dyrektor Radia Maryja miał między innymi stwierdzić, że dzięki sprawie Jedwabnego Żydzi wyłudzili 65 mld dol. Początkowo prokuratorzy nie dopatrzyli się w tym „ustawowych znamion czynu zabronionego”. Po zażaleniu Związku Wyznaniowego Gmin Żydowskich sąd nakazał jednak podjęcie postępowania pod kątem ewentualnego znieważenia narodu żydowskiego.
Zestawienie obu tych decyzji może u sporej części politycznej publiczności budzić pytanie: niby dlaczego organy państwa chcą chronić cześć Żydów, a nie chcą – by użyć języka Radia Maryja (ale nie tylko) – bronić czci Polaków?
Mrożące prawo
Do niedawna kodeks karny przewidywał sankcje za „publiczne znieważenie Narodu Polskiego” (art. 133). Prof. Piotr Kardas z Katedry Prawa Karnego UJ komentuje: – Znieważenie oznacza zachowanie mające obelżywy, obraźliwy charakter, polegające na uczynieniu sobie z narodu polskiego pośmiewiska, okazywaniu pogardy czy uwłaczaniu szacunkowi oraz czci przysługującej narodowi. Dodaje też, że pojęcie „znieważa” zakłada niemożność ocenienia takiego zachowania w kategoriach prawdy lub fałszu. Przestępstwo to może być popełnione tylko umyślnie: sprawca musi działać z zamiarem znieważenia.