Andrzej Hołdys: – Wyobraźmy sobie, że ludzkość znika jutro. Upływa 100 mln lat. Czy coś po nas zostanie?
Jan Zalasiewicz: – O tak, pozostawimy po sobie liczne ślady w warstwach geologicznych. Wiele z nich będzie pośrednio związanych z naszą aktywnością. Uruchomiliśmy na przykład olbrzymią erozję rzeczną. Sprawiło to rolnictwo oraz przekształcanie terenu na wielką skalę na potrzeby górnictwa, pod budowę miast, dróg, przemysłu. Ten materiał wędruje do mórz i oceanów w tempie dziesiątki razy większym niż działoby się to, gdyby człowieka nie było.
W warstwach geologicznych na długo też zostanie utrwalone szybkie zniknięcie z zapisu kopalnego wielu gatunków roślin i zwierząt. To także jest nasz wkład w dzieje Ziemi. Zaczęliśmy od biosfery lądowej, obecnie ingerujemy coraz bardziej w życie oceanów. Stają się one coraz bardziej kwaśne, a to może się skończyć rozpuszczeniem osadów wapiennych na dnie mórz. Poważnie ucierpią zwierzęta, które budują skorupki z wapieni. Z pewnością w warstwach geologicznych zapisze się też wzrost poziomu oceanów, jeśli w wyniku globalnego ocieplenia dojdzie do stopnienia dużych fragmentów polarnych czasz lodowych.
Czy da się odczytać, jak bardzo zmodyfikowaliśmy planetę?
Tylko częściowo. Ponieważ zapis geologiczny z lądu przechowuje się gorzej niż z dna oceanów, wiele zmian spowodowanych przez ludzi, na przykład powszechna obecnie degradacja gleb, przetrwa tylko przez pewien czas. Jednak inne nasze ingerencje, jak zakwaszenie mórz czy zmiana składu gatunkowego biosfery, zostaną utrwalone na bardzo długo i da się zrekonstruować skalę tych zmian.
Ktoś w przyszłości dowie się, jaka była ta nasza zaginiona cywilizacja? Samochody, samoloty, telewizory, telefony komórkowe, komputery – coś z tego przetrwa w warstwach geologicznych?