Cztery lata temu, tuż po zamachu na hiszpańską kolej, w którym zginęły 192 osoby, Hiszpanie zagłosowali na socjalistów i postawili na nieznanego polityka z prowincji, bo ten wyraźnie krytykował inwazję na Irak.
Konsekwentnie głosił, że jeśli wygra wybory, natychmiast wycofa z niego hiszpańskie wojska. Jego zwycięstwo nie było więc przypadkowe.
José Luis Rodríguez Zapatero pochodzi z regionu Kastylia-León położonego na północy Hiszpanii. Ukończył katolickie gimnazjum, a potem studiował na wydziale prawa, który w tamtych czasach (początek lat 80.) był niezwykle upolityczniony. Już jako dziewiętnastolatek wstąpił do Partii Socjalistycznej. Często powtarzał, że zaangażował się w działalność polityczną dlatego, iż jego dziadek ze strony ojca, wojujący republikanin, został w 1936 r., na początku hiszpańskiej wojny domowej, zamordowany przez frankistów. Tym można również tłumaczyć wyjątkową wrażliwość Zapatero na pamięć o ofiarach dyktatury Franco.
Młody Zapatero szybko piął się po szczeblach kariery politycznej. W 1986 r. został deputowanym; był wówczas najmłodszym członkiem parlamentu. Trzy lata później wybrano go na sekretarza partii prowincji León. Zaskarbił sobie przychylność działaczy, ponieważ potrafił łagodzić wewnętrzne konflikty w partii. Potem dał o sobie znać w 2000 r., tuż po wyborach, które wygrali konserwatyści (Partia Ludowa). Socjaliści musieli wówczas wybrać nowego sekretarza generalnego, którego w przyszłości zgodnie z tradycją namaściliby na premiera rządu. Wtedy prawie nieznany polityk z León wypowiedział walkę partyjnemu faworytowi José Bono. Bono był jednym z najważniejszych regionalnych baronów partyjnych i populistą, który reprezentował najbardziej konserwatywne kręgi socjalistów. Zwycięstwo nad nim, odniesione przewagą zaledwie dziewięciu głosów, wywindowało Zapatero na szczyty.