Podczas gdy w Samoobronie po wyborach rozpoczął się ferment i rozpad, druga pisowska przystawka, LPR, powoli dogorywa. – Niby są zebrania – raz na miesiąc–dwa, ale bez specjalnego nastroju do działania – mówi były poseł Ligi. – Liżemy rany – przyznaje eurodeputowany Sylwester Chruszcz, p. o. prezesa LPR po wycofaniu się Romana Giertycha z działalności politycznej. – Wkrótce jednak ruszymy do dalszych wyzwań. Za małą wagę przywiązywaliśmy do spraw gospodarczych – dziś chcemy podkreślać, że w tej sferze powinno być dużo wolności – w gospodarce popieramy liberalizm. Planujemy zacieśniać współpracę z UPR, ale i z Prawicą Rzeczpospolitej Marka Jurka. Z początkiem roku ma się odbyć wspólne posiedzenie Rady Politycznej LPR i przedstawicieli regionów. Planowana jest rozmowa o przyczynach wyborczej porażki. Andrzej Mańka, eksposeł (szuka pracy), wątpi jednak, czy do spotkania dojdzie. – Domagałem się zwołania rady jeszcze przed świętami także po to, by władze przedstawiły rozliczenia finansowe z kampanii i z sześciu lat naszej bytności w parlamencie. Tłumaczono mi, że nie ma kto wysyłać zaproszeń. Kwota samych subwencji, które przysługiwały LPR od wyborów w 2001 r., to prawie 50 mln zł. Partia nie ma własnych nieruchomości – lokale wynajmowała. Przy składkach w wysokości 5–10 zł trudno, żeby było tak dalej. – Mamy kilkudziesięciu wójtów i burmistrzów oraz 300 radnych. Rozmawiać można i w pomieszczeniach klubów – przekonuje Rafał Wiechecki, były minister gospodarki morskiej, który od stycznia zamierza rozpocząć praktykę adwokacką. Inne gwiazdy Ligi także rozglądają się za miejscem dla siebie. Krzysztof Bosak, który zasłynął udziałem w „Tańcu z gwiazdami”, chce szukać zajęcia w biznesie lub w organizacjach pozarządowych i dokończyć studia na SGH, gdzie zostało mu kilka semestrów.