Archiwum Polityki

Tłumnie przy urnie

Dlaczego w czasach PRL Polacy gremialnie chodzili głosować?

Walka o najwyższą stawkę, a przynajmniej tak to ludzie postrzegali, odbywała się podczas wyborów 1957 r. Były jednymi z najważniejszych w PRL – gra toczyła się o obronę wytyczonego w październiku 1956 r. kierunku zmian: demokratyzacji, większej niezależności od ZSRR, poprawy warunków życia. Nic dziwnego, że kraj znajdował się w stanie politycznego wrzenia. Pamiętajmy, że omal nie doszło do radzieckiej interwencji. O jej ewentualnych konsekwencjach każdy mógł się wówczas przekonać, śledząc upadek rewolucji węgierskiej. Październik przypieczętował ostateczne zwycięstwo idei państwa narodowego w Polsce doby komunizmu. Powszechnie za symbol polskiej drogi do socjalizmu uważano Władysława Gomułkę. Zadaniem nowego Sejmu miało być utrwalenie październikowych zdobyczy. W opinii publicznej wybory miały zablokować powrót stalinistów (tzw. Natolina) do władzy. Dzień przed wyborami Gomułka apelował: „Skreślanie kandydatów naszej partii to przekreślenie niepodległości naszego kraju, to skreślenie Polski z mapy państw europejskich”.

Nowej ekipie zależało na społecznym poparciu, którego wyrazem byłaby wysoka frekwencja. Dlatego „Trybuna Ludu” pisała: „W dniu wyborów pracują radiowęzły i radiowozy, nie może także zabraknąć agitatorów na ulicach, w lokalach – rozmawiających z wyborcami, kolportujących ulotki, dopomagających w transporcie wyborców z punktów odległych do lokali wyborczych”. Podczas pasterki prymas Wyszyński zachęcał do głosowania.

Nikt nie kwestionował prawdziwości wyników. „Państwowa Komisja Wyborcza wydała obwodowym komisjom wyborczym staranne instrukcje, jak należy obliczać głosy i jak dopilnować, by nie popełniono błędów i nie obliczono głosów nierzetelnie” – pisała „Trybuna Ludu”.

Polityka 43.2007 (2626) z dnia 27.10.2007; Historia; s. 78
Reklama