Archiwum Polityki

Jestem sędzią Rzeczpospolitej Polskiej

Według niektórych polityków i mediów jestem członkiem wszechmocnej, mającej olbrzymią władzę korporacji nastawionej głównie na obronę swoich interesów. Korporacji, która orzeka wbrew polskiej racji stanu, interesom narodowym i sprzecznie z ogólnymi przekonaniami moralnymi.

W dodatku członkowie tej korporacji są całkowicie bezkarni, bo chroni ich immunitet.

Sędzia ma zatem ogromną władzę, mnóstwo przywilejów i za nic nie odpowiada. To jest przekaz, jaki codziennie otrzymuje społeczeństwo na temat sędziów i działań trzeciej władzy.

Rzadko przy tym ktoś powie statystycznemu Kowalskiemu, że sędziowski immunitet i wynagrodzenie sędziego oraz pewna niezależność od ministra sprawiedliwości są gwarancjami niezawisłości i poczucia bezpieczeństwa tego właśnie Kowalskiego, gdyby nagle okazało się, że sprawa, która go dotyczy, znalazła się w zasięgu zainteresowania polityków i mediów.

Coraz częściej słychać jednak ostatnio, jak wiele rzeczy zależy od niezawisłego sądu, i że dopiero sąd przesądzi o czyjejś winie lub niewinności.

Rzadziej jednak słyszy się i czyta o tym, że uchwalona ustawa o zmianie prawa o ustroju sądów powszechnych znacznie zwiększa uprawnienia ministra sprawiedliwości i ogranicza rolę sędziowskiego samorządu.

O przydziale spraw konkretnemu sędziemu ma decydować nie jak dotąd kolegium sądu, tylko prezes. Minister sprawiedliwości będzie mógł każdego sędziego (odsuwając go od spraw, które sądził) delegować bez jego zgody na okres 6 miesięcy do innego sądu. A gdyby sędzia się tam niebezpiecznie zadomowił i znowu zaczął robić coś „nie tak”, minister może go również znienacka odwołać z delegacji. Obowiązki prezesa sądu będzie mógł przy tym przez okres 6 miesięcy wykonywać sędzia wskazany przez ministra sprawiedliwości bez opinii kolegium i Zgromadzenia Ogólnego Sędziów.

Polityka 36.2007 (2619) z dnia 08.09.2007; Listy; s. 107
Reklama