Czy dyrektor jest dzisiaj artystą? Menedżerem? Administratorem? A może dyplomatą, saperem, psychologiem? Łatwiej odpowiedzieć, kim był dawniej. Zygmunt Hübner, przez całe lata decydujący o kształcie warszawskiego Teatru Powszechnego, twórca i dyrektor Współczesnego Erwin Axer, Kazimierz Dejmek, Janusz Warmiński, Gustaw Holoubek. Wszyscy oni tworzyli teatr autorski, płynnie łącząc dyrektorowanie z reżyserowaniem (a w przypadku Adama Hanuszkiewicza także z graniem). Współcześnie kontynuatorem tej linii był Jerzy Grzegorzewski, najpierw w Teatrze Studio, następnie w Teatrze Narodowym. Z młodszych – chyba tylko Grzegorz Jarzyna, twardą ręką prowadzący swój TR Warszawa.
– Dyrektor teatru dawniej był wszystkim – wspomina obchodzący w tym roku 55-lecie pracy artystycznej i 25-lecie dyrektorowania warszawskiemu Teatrowi Kwadrat Edmund Karwański. – Był odpowiedzialny za repertuar, za aktorów, obsadę, za pieniądze i za to, żeby w teatrze było posprzątane. Do tego był autorytetem: ojcem zespołu, pedagogiem i psychologiem jednocześnie. W poprzednim systemie próbowano to zniszczyć, wprowadzając sztuczny podział na dyrektora artystycznego i naczelnego, co powodowało konflikty, bo pierwszy miał wizję, a drugi pieniądze. Tymczasem dyrektor powinien być odpowiedzialny za wszystko, a jeśli finanse nie są jego najmocniejszą stroną, może sobie dobrać zastępcę – administratora.
Janusz Kijowski, ceniony reżyser filmowy, od 2003 r. szef Teatru im. Jaracza w Olszty-nie: – O przechadzaniu się z laseczką i w cylindrze zapomnijmy – to dawne dzieje. Ja chciałbym, i tak robię w Olsztynie, żeby dyrektor teatru był człowiekiem, z którym chętnie się rozmawia, do którego reżyserzy przychodzą po radę, a aktorzy, żeby się wypłakać.