Dave Hole, Rough Diamond, Blind Pig/Dixiefrog 2007
Można mieć wątpliwości, czy Dave Hole jest urodzonym, stuprocentowym bluesmanem. W końcu przyszedł na świat 59 lat temu nie w Teksasie czy Chicago, ale w hrabstwie Cheshire w Anglii, a wychował się jeszcze dalej od bluesa, bo w Perth w Australii. W jego twórczości na pierwszy plan wysuwa się brzmienie gitary slide, na której Hole gra popisowo i w zawrotnym tempie. Słychać to też na jego najnowszej płycie „Rough Diamond”. To nie jest muzyczna rewolucja ani rewelacja, ale to, czego fani od Hole’a oczekują – jedenaście własnych i cudzych klasycznych kompozycji oraz to pędząca, to śpiewająca gitara, charakterystyczny wokal daleki od belcanta, ale doskonale „siedzący” w muzyce. Czy może czegoś brakować? Może nieco oryginalności, gdyż płyty Dave’a Hole’a można dowolnie tasować według dat albo utworów i nie domyślić się kolejności ich powstawania. Dla jednych to wada, dla innych – godna pochwały konsekwencja.