Archiwum Polityki

Nierychliwie, ale sprawiedliwie

Polscy politycy i publicyści, którzy powołują się na lustrację w Niemczech, zazwyczaj nie mają o niej pojęcia.

18 lat po upadku systemu większość krajów postkomunistycznych uregulowała ustawowo problemy teczek byłej bezpieki i lustracji agentów. Za wzorcowe uchodzą rozwiązania zastosowane w Niemczech wobec archiwów Stasi. Lustracja w Niemczech trwa już 16 lat. Jednak dwa ważne aspekty niemieckiego modelu jakoś nie znajdują naśladowców: skrupulatna ochrona danych osobowych oraz stopniowe ograniczanie (a nie rozszerzanie!) zakresu lustracji.

W 1991 r., po zjednoczeniu Niemiec, uchwalono ustawę o otwarciu archiwów Stasi – enerdowskiej policji politycznej. W myśl ustawy archiwa miały być zabezpieczone przed zniszczeniem i stopniowo udostępniane. Każdy obywatel maiał prawo wglądu do swojej teczki i przekonania się, w jakiej mierze Stasi wywierała wpływ na jego życie. Jak dotąd ponad 2 mln obywateli Niemiec skorzystało z możliwości wglądu do swoich teczek. 3 mln wniosków złożyli rutynowo pracodawcy, którzy mieli taki obowiązek.

Z akt nie można dowiedzieć się jednak niczego o osobach postronnych. Wszelkie informacje tego typu są skrupulatnie zaciemniane. Zadbali o to dawni działacze enerdowskiej opozycji demokratycznej, którzy przejmując kontrolę nad archiwami chcieli wyeliminować możliwość posłużenia się teczkami do nękania osób dawniej inwigilowanych i wchodzenia z butami w ich życie prywatne. Z urzędu Marianne Birthler (następczyni Joachima Gaucka na stanowisku pełnomocnika rządu federalnego ds. archiwów służby bezpieczeństwa byłej NRD) nie wyciekają do tabloidów żadne porażające sensacje.

Ustawa o archiwach byłej Stasi z 1991 r. mówiła, że rutynowe lustrowanie pracowników i kandydatów do pracy skończy się po 15 latach:

„Po upływie tego czasu nie wolno już będzie wymienionym osobom wytykać działalności na rzecz Stasi ani wykorzystywać tego faktu na ich niekorzyść”.

Polityka 24.2007 (2608) z dnia 16.06.2007; Świat; s. 52
Reklama