Słupsk, matecznik posłanki Szczypińskiej. Tu w herbaciarni nad rzeką Słupią posłanka pija Ogrody miłości, ulubioną herbatę o posmaku wiśni. – Kurski i ja to różne światy – stwierdza pytana o partyjnego kolegę – inny stosunek do drugiego człowieka, inny sposób myślenia i działania. Brzydzę się gierkami, wykorzystywaniem ludzi. Między nami nigdy nie będzie przyjaźni.
O wzajemnej niechęci między tą parą mówiło się na Pomorzu od dawna. Lecz bardziej na zasadzie domysłów i dyskretnych napomknień. Bo przecież każde z nich ma własną strefę wpływów. Szczypińska jest prezesem w okręgu gdyńskim. Kurski – w gdańskim. Kiedy jednak odwołano ze stanowiska Piotra Ołowskiego, pierwszego wojewodę z nadania PiS, jego miejsce zajął Piotr Karczewski, postrzegany jako człowiek Szczypińskiej. Dyrektorem gabinetu wojewody jest Jerzy Kujawski, ojciec Roberta Kujawskiego, współpracownika posłanki.
Otwarcie między pomorskimi liderami PiS zaiskrzyło w czerwcu. Za sprawą torebki Coco Chanel. Kiedy okazało się, że za uszczypliwości w sprawie rzeczonej torebki-podróbki czeka Kurskiego partyjne postępowanie dyscyplinarne. I to na wniosek samego Jarosława Kaczyńskiego. Na Pomorzu zaskoczeni byli nawet ci, którzy mają o Kurskim jak najgorsze zdanie. Bo afera torebkowa wydawała się najbłahszą przewiną szefa PiS w Gdańsku. A jego pozycja wydawała się mocniejsza niż wcześniej: pod koniec czerwca został szefem nowego gremium – Rady Regionalnej PiS, obejmującej oba pomorskie okręgi partii.
Pojawiły się więc sugestie, że dyscyplinarka to odwet ambitnej Szczypińskiej za porażkę w rywalizacji o wpływy na Pomorzu. Ale posłanka ten trop przekreśla – otrzymała propozycję przewodzenia Radzie Politycznej, ale jej nie przyjęła.