Na niedawny Krakowski Festiwal Filmowy niektórzy przyjechali specjalnie na pokaz dokumentu Jacka Bławuta. Bohaterem jest Marek Piotrowski, mistrz świata i mistrz Ameryki w kick boxingu; wszedł on na szczyt, a potem pokonany przez rywali, los i chorobę znalazł się na dnie rozpaczy. Przyjmował ciosy jeden po drugim, a kiedy wydawało się, że całkowicie przegrał, postanowił zawalczyć o powrót do normalnego życia.
– On nie uniesie tego tematu, mówiłem do matki – opowiada Marek Piotrowski. – Co on wie o życiu zawodnika, o walce na ringu?
Na początku nie chciał się więc zgodzić, aby zostać bohaterem filmu Jacka Bławuta. Odmawiał, ale reżyser nie rezygnował. Upór natrafił na upór. Wojownik trafił na wojownika. Czy wiesz, o czym ma być ten film? – dopytywał się Piotrowski, a Bławut przekonywał, ale Piotrowski znów zadawał to swoje natrętne pytanie.
– Macał jak brajlem – wspomina z przekornym rozbawieniem bokser. – W końcu pojechał do Ameryki, obejrzał sceny walk, posmakował tamtejszego klimatu. Wrócił i już wiedział. Potrzebne mu było dotknięcie drugiego dna. Powiedział mi wtedy: jak zrobię ten film, to i ty dowiesz się czegoś o sobie. Wtedy się zgodziłem.Gwardia
– Film był planowany na 52 minuty, rozrósł się do pełnego metrażu – mówi Krzysztof Rak, szef projektu filmów dokumentalnych w stacji HBO, producenta filmu. – Materiały, które spływały, okazywały się coraz ciekawsze. Najpiękniejsze w dokumencie jest to, że nie można przewidzieć, co się jeszcze wydarzy, a kiedy się ma do czynienia z Jackiem Bławutem, nie wiadomo tego tym bardziej.
Bławut bez przerwy jest w drodze – albo na planie, albo montuje, albo dokumentuje.