Beduini zawsze wiedzieli, że w różnych miejscach Sahary można trafić na tajemnicze ryty i malowidła naskalne. Zachodni badacze zwrócili na nie uwagę dość późno, bo dopiero pod koniec XIX w. Setki wyobrażeń polujących, pływających albo tańczących ludzi, a przede wszystkim zwierząt podsunęły im myśl, że rysunki te musiały powstać w czasach, gdy Sahara nie była jeszcze największą pustynią świata, tylko zieloną sawanną doskonałą do wypasu bydła i polowań.
Jednym z bardziej znanych odkrywców był węgierski podróżnik i badacz Sahary László Almásy, który stał się sławny dzięki ekranizacji powieści „Angielski pacjent” Michaela Ondaatje. Ten pilot, zapalony automobilista, a w czasie wojny niemiecki szpieg, w latach 20 i 30. XX w. znalazł w Gebel Uweinat na granicy Egiptu, Libii i Sudanu pradziejowe ryty i malowidła naskalne. To oraz inne odkrycia upewniły badaczy penetrujących pustynię, że Sahara jest archeologicznym sezamem.
Sceny z gazelą
Polscy archeolodzy trafili na pustynię w latach 60. przy okazji międzynarodowej akcji ratowania zabytków Nubii. To wtedy po raz pierwszy Romuald Schild, wówczas młody specjalista od epoki kamienia, dziś profesor i szef Instytutu Archeologii i Etnologii PAN, miał możliwość przebadać pustynne okolice Jeziora Nassera. Później na Pustynię Zachodnią trafił archeolog z Poznania Lech Krzyżaniak, który aż do swej śmierci (w 2005 r.) pozostał zapalonym badaczem oaz egipskich, gdzie znalazł mnóstwo stanowisk z rytami naskalnymi.
Analizując ryty prof. Krzyżaniak – podobnie zresztą jak wszyscy archeolodzy – borykał się z problemem ich datowania. Co prawda istnieją sposoby na określenie wieku patyny wypełniającej rowki w kamieniach, a także wieku farby, jaką wykonano malunki, jednak najbardziej niezawodna okazała się ocena treści przedstawień.