Studentki medycyny, psychologii, stomatologii i weterynarii, urodzone w latach 1979–1989, które w tym roku akademickim kończą naukę, otrzymały wezwania do komisji poborowych. Dziewczyny nie założą mundurów, ale dostaną książeczki wojskowe, odpowiednie kategorie i automatyczne przeniesienie do rezerwy. Jeszcze do niedawna wezwania do wojska mogły się spodziewać tylko uczennice szkół pomaturalnych i wyższych z kierunków pielęgniarskich, położniczych i weterynaryjnych. Dziewczyny, podobnie jak młodych mężczyzn, czeka komisyjne ważenie, mierzenie, badanie wzroku, słuchu i rozmowa o planach na przyszłość. – Studentki nie mogą liczyć na żadną taryfę ulgową – mówi ppłk Andrzej Cieślak z Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego w Katowicach. – Ani ja, ani moje koleżanki z medycyny nie uchylamy się przed wizytą w WKU. Ale atmosfera była tam dość wojskowa – przyznaje przyszła pani psycholog, świeżo po wizycie w komisji. Po skończeniu studiów absolwentki muszą dostarczyć do WKU dyplom i przechodzą do rezerwy. Płeć piękna pozostaje w rezerwie do ukończenia 40 roku życia. W czasie pokoju panie mogą spodziewać się zaproszenia na obowiązkowe szkolenia. A w czasie mobilizacji i wojny muszą stawić się we wskazanej w karcie mobilizacyjnej jednostce wojskowej. Czy armia, aby zaspokoić swoje kadrowe potrzeby, musi zwracać się do pań? – Wpływ na tę sytuację ma duży udział kobiet wśród studentów kończących interesujące nas kierunki – wyjaśnia płk Wojciech Ozga, rzecznik prasowy Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. W 2006 r. przed komisjami poborowymi stanęły 3674 kobiety. Dąb.