Archiwum Polityki

Betonowe położnictwo

Wydawało się, że akcja Rodzić po Ludzku dokonała rewolucji, roz-bijając betonowe położnictwo. Dziś, pięć lat po jej zakończeniu, okazuje się, że wiele zmian miało charakter jedynie kosmetyczny. To ten sam beton, tylko przemalowany na pastelowe kolory. Poród, który był manifestacją kobiecości, źródłem siły, wydarzeniem o niezwykłym znaczeniu dla emocji i psychiki, został w XIX w. w zasadzie kobiecie odebrany. Stała się ona biernym obiektem lekarskich działań. Macicą w zasadzie. I tak to trwa. Przedmiotowe traktowanie dotyka także noworodków. Sprawa katowickich pielęgniarek bawiących się wcześniakami czy potajemne wydanie martwych płodów, by urządzić im widowiskowy pogrzeb, to przypadki wyjątkowo bulwersujące, ale wyrastające z tego samego myślenia.

Niczego nie można się dowiedzieć. Na pytanie: jakie leki dostaję, uzyskałam odpowiedź, że właściwe. Personel wymusza pozycję leżącą na fotelu ginekologicznym. Poród w wodzie obwarowany jest tyloma warunkami, że nie ma na to szans. Wanna pozostaje zatem nieprzydatną wystawą. Jeśli chodzi o intymność, jest dramatycznie. Jednocześnie odbywają się badania ginekologiczne i badania tętna płodu. Jedyną zasłoną są dwa parawaniki z przezroczystej firanki. Ja miałam okazję obejrzeć cztery badania ginekologiczne – niezwykle dokładnie. Nikt nie pyta kobiety o zgodę na obecność osób trzecich przy badaniu. Byłam też świadkiem wykonywania lewatywy przy uchylonych drzwiach”.

„Do szpitala trafiłam z solidnymi skurczami. Pani na izbie przyjęć była wstrętna. Mimo że był ze mną mąż, nawet nie raczyła na niego spojrzeć. Wszystkie pytania kierowała do mnie, pomimo że nie byłam już w stanie mówić. Na porodówkę musiałam dowlec się sama, w pokrwawionej szpitalnej koszuli, mijając inne pacjentki i ich gości, którzy miłosiernie odwracali głowy”.

„Na korytarzach wiszą tablice informujące o prawach pacjentki i o tym, że pewne zabiegi wykonuje się za jej zgodą. To czysta kpina. Nikt mnie nie pytał o golenie krocza, które wykonano przy trzech lekarzach i kilku pielęgniarkach. Cesarskie cięcie wykonano w nocy, a na informację o stanie zdrowia dziecka czekałam do godziny drugiej następnego dnia. Pobyt w klinice skończył się dobrze, bo moje dziecko jest zdrowe, nie pamiętam już dziś bólu po cesarskim cięciu, ale dobrze pamiętam uczucie strachu, niepewności i poniżenia”.

„Sama byłam świadkiem, jak jedna z lekarek spoliczkowała rodzącą kobietę i nawrzeszczała na nią, że za dużo krzyczy i nie dojrzała do macierzyństwa”.

Te opowieści pacjentek Szpitala Klinicznego nr 9 Śląskiej Akademii Medycznej w Bytomiu nie pochodzą z lat 90.

Polityka 43.2005 (2527) z dnia 29.10.2005; Raport; s. 4
Reklama