Mawiano o nim: Mały ten Wilczek, ale hardy. Faktycznie, wzrostu natura mu poskąpiła, ale dodała ducha. Na ostatnim roku studiów (chemia na Politechnice Śląskiej) dla żartu, jak mówi, wystartował w konkursie na dyrektora fabryki kosmetyków. Żart się udał – wygrał. W 26 roku życia wszedł w dyrektorską orbitę: Aroma, Pollena, Zjednoczenie Przemysłu Chemicznego. Specjalizował się w syntetykach zapachowych, kremach i proszkach do prania. To on w 1965 r. opatentował słynny proszek IXI. Dostał za to superpremię – 1 mln zł.
Kiedy Mieczysław F. Rakowski powoływał go do swojego rządu na ministra przemysłu, gen. Wojciech Jaruzelski zapytał: „Zwróciłeś uwagę, że on całe życie był dyrektorem?”. Rakowski odparł: „Powiedział mi, że to dlatego, żeby mieć jak najmniej durniów nad sobą”. Jaruzelski ponoć spuentował: „To teraz będzie miał tylko dwóch”.
Uwolnić rodaków ze smyczy
Mieczysław Wilczek ministrem został w październiku 1988 r., a z rządu odszedł w sierpniu 1989 r. To jemu przypisuje się główną rolę w przeforsowaniu ustawy o podejmowaniu działalności gospodarczej, upraszczającej procedury zakładania prywatnych firm i znoszącej górny limit zatrudnienia u prywaciarzy. – To zapoczątkowało niesłychany boom, w krótkim czasie zarejestrowało się trzy miliony prywatnych podmiotów gospodarczych. Naszą zasługą było uwolnienie ze smyczy energii i pomysłowości Polaków – mówi Wilczek. Ówczesny premier Mieczysław F. Rakowski: – Ustawa była nie Wilczka, ale całej Rady Ministrów. Prawdą jest, że on walczył o nią jak lew.
Zasługi ministra Wilczka doceniła nawet opozycja, która niebawem miała sięgnąć po władzę. Jako jedyny z ówczesnej ekipy rządowej nie budził negatywnych emocji, nie postawiono go przed Trybunałem Stanu, nie rozliczano.