Edwin Bendyk: – Czy polska literatura ma coś ciekawego do powiedzenia o życiu politycznym i władzy?
Przemysław Czapliński:– Książek jest wiele, ale niemal wszystkie pisane są wedle tego samego wzoru. Najpierw ukazują sferę polityczną jako obszar korupcji, zgnilizny i demoralizacji, potem zsyłają na polityków deszcz ognisty, a na końcu, na tak oczyszczonej ziemi, zasiewają ziarno mieszczańskiej nadziei. Lektury zapowiadają się więc jako krytyka całości, a okazują się „programem partii umiarkowanego postępu w granicach prawa”.
To znaczy?
Polska powieść polityczna dobiera się do polityków i polityki od strony erotycznej. Ukazuje grzechy polityków i kreśli program naprawy na ciele.
Brzmi to całkiem interesująco...
Zapowiada się ciekawie, szybko jednak popada w schematyzm. Wyraźnie widać dwa wizerunki. Pierwszy to władza opiekuńcza. Ten typ władzy, którą ocenia się poprzez zdolność do dogodzenia wszystkim, widać choćby w powieściach „Pogoda dla wszystkich” Marka Ławrynowicza i „Brzytwa Niecikowskiego” Ryszarda Sadaja. U Sadaja tytułowy bohater jest dzieckiem z nieprawego łoża z rodu tych Potockich, zdrajców-targowiczan. Po 1989 r. Niecikowski robi karierę biznesową, stając się jednym z najbogatszych Polaków. Po namowach startuje w wyborach prezydenckich, ale wycofuje się z kampanii, mimo że sondaże wieszczą mu zwycięstwo. Rezygnacja następuje po tym, jak bohater w wieku lat czterdziestu po raz pierwszy obcuje z kobietą. W tej groteskowo uproszczonej powiastce widać wyraźnie przeciwstawienie polityki i erotyki. Polityka to działalność podejrzana, podobna do kokietowania, po której nie nastąpi prawdziwe zbliżenie. Karą za taką działalność jest niemożność spełnienia się w prawdziwym życiu erotycznym.