Pod względem czysto technicznym, jak oceniają fachowcy, za kierownicą nie jesteśmy ani lepsi, ani gorsi od innych nacji. Paradoksalnie kiepski stan polskich dróg sprawia, że w trudnych sytuacjach lepiej potrafimy sobie radzić. O wiele niższy mamy jednak respekt dla przepisów prawa drogowego.
Jak to się dzieje, że porządni obywatele, gdy wsiadają do swoich coraz szybszych aut, przeistaczają się w notorycznych przestępców? No bo jak inaczej nazwać kierowcę, który chwali się, że ruchliwą trasę Warszawa–Białystok (180 km) pokonał w półtorej godziny. Przecież on przez te półtorej godziny w sposób ciągły łamał prawo.
Jeżdżący ryzykownie kierowcy operują stałym zestawem usprawiedliwień: gdyby były autostrady, to nie musieliby łamać prawa. Po polskich drogach przemieszczają się stare gruchoty, tamując ruch. Drogi są idiotycznie oznakowane, a ograniczenia ustawiane bezmyślnie i na wyrost. Policja, zamiast usprawniać ruch, czepia się tych, którzy jeżdżą płynnie, szybko i zdecydowanie. Zresztą można przejechać po Polsce 200–300 km i nie natknąć się na żaden patrol.
To wszystko prawda. Ale też przekraczanie prawa na drodze jest w naszej obyczajowości traktowane ulgowo.
Korzystając z pomocy pracowników Instytutu Transportu Samochodowego oraz policjantów ze stołecznej drogówki sporządziliśmy listę dziesięciu najgroźniejszych wzorców, poruszających się po szosach. Styl jazdy i prezentowana na drodze kultura często mają związek z kompleksami, psychicznymi deficytami i niedostatkami charakteru. A także z faktem, że dla bardzo wielu osób samochód jest wciąż czymś więcej niż tylko środkiem lokomocji.
1 Kierowca na bani
Najpoważniejszy polski problem drogowy. W 2004 r., już pod rządami przepisów nowego kodeksu karnego, policja zatrzymała 170 tys.