Archiwum Polityki

Dolina trędowatych

Tichilesti. Tej rumuńskiej wsi nie ma na żadnej mapie. Ukryto ją w pobliżu Tulczy, położonej w delcie Dunaju, gdzie kilometrami ciągną się wodne rozlewiska i mokradła. W Tichilesti od 1877 r. jest leprozorium. Dziś to jedyna w Europie kolonia trędowatych, 21 chorych dożywa tu swoich dni.

Wokół Tichilesti przepiękne góry pokryte bujną roślinnością. W dolinie murowane baraki i małe domki na zboczach, przed niektórymi wyjątkowo zadbane ogródki. Po dziedzińcach biegają psy, koty, spaceruje osioł.

Mam sześcioro wnucząt. Odwiedzają mnie w każde wakacje – chwali się 71-letni Cristache Tatulea, nazywany przez mieszkańców wioski sołtysem. – To nieprawda, że trędowaci nie mogą mieć zdrowych dzieci – dodaje, pokazując na rodzinne zdjęcie zrobione przed kilkudziesięciu laty. Fotografia przedstawia jego żonę i dwóch synów. Żona, chora na trąd, zmarła kilka lat temu, synowie są zdrowi.

Tatulea ma zaleczony trąd. Nie widzi na jedno oko, pod drugim ma niewielkie znamię. Mimo wieku porusza się żwawo i ciągle uśmiecha. W Tichilesti mieszka od 14 roku życia, kiedy to stwierdzono u niego chorobę. Zaczęła się od narośli na nosie i trudności z oddychaniem, potem poczerniała mu twarz. Do tego stopnia, że nauczyciel zabronił mu przychodzić do szkoły, żeby nie straszył dzieci. Gdy zdiagnozowano trąd, Tatulea został przywieziony do wioski. Nawet matka nie wiedziała, co się stało z synem.

Pamiętam, jak mnie tutaj wieziono, niczym groźnego przestępcę. A ja byłem chory. Na szczęście wtedy nie wiedziałem, że trąd skaże mnie na pobyt w Tichilesti do końca życia – wspomina Tatulea. – Przez pierwsze dni ciągle płakałem. W końcu nie wytrzymałem i uciekłem. W domu oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów czekali już na niego milicjanci. Skuli jak przestępcę. – Traktowali mnie źle, nie tylko dlatego, że uciekłem, ale też ze strachu przed zakażeniem. Wtedy widziałem ojca po raz ostatni. Wkrótce umarł.

Słoneczna winnica

Sołtys Tatulea uchodzi w wiosce za złotą rączkę: wybudował mały domek, wykarczował kawałek zbocza i założył winnicę.

Polityka 40.2005 (2524) z dnia 08.10.2005; Na własne oczy; s. 116
Reklama