W ramach warszawskiego Festiwalu Nauki w siedzibie „Polityki” odbyły się cztery debaty: Jak nas widzą Rosjanie, Ukraińcy, Niemcy i Czesi ze Słowakami. Oto zaskakujący bilans.
Najmniej napięć mamy w stosunkach z południowymi sąsiadami, Czechami i Słowakami. Zarówno my widzimy Czechów lepiej niż dawniej, gdy stereotyp Pepika oznaczał krętacza, egoistę i tchórza, który korzy się przed każdym najeźdźcą i broni tylko własnych interesów, jak i Czesi, którzy wyśmiewali polską niegospodarność i szlacheckie pozerstwo, lepiej widzą nas. Dziś jest inaczej niż dawniej, twierdzi znany czeski publicysta i tłumacz literatury Václav Burian. Polskie produkty zdobywają uznanie. „Te buty są dobre, bo z Polski”, zachęcał go czeski sprzedawca, jak by nie było w kraju Tomasa Baty, twórcy międzynarodowego imperium obuwniczego. Nie jest natomiast za bardzo ceniona polska kultura – literatura i film – choć wiele się tłumaczy. Mimo czterech Nagród Nobla nie bardzo trafia w czeskie gusty. Inaczej też Czesi i Polacy widzą rolę swych krajów w UE i NATO. Czesi mieli więcej zrozumienia dla stanowiska Niemiec i Francji wobec wojny w Iraku, solidaryzowali się też z Serbami w czasie wojny w Kosowie, ponieważ naciski Zachodu na Serbię w czasie negocjacji w Rambouillet kojarzyły się im z Monachium w 1938 r., gdzie Anglia i Francja wydały Czechosłowację Hitlerowi. Polskie zaangażowanie w Iraku Czesi odebrali jako kontynuację romantycznej, szlacheckiej postawy. Podobnie jak poparcie dla Ukrainy. Czechów pomarańczowa rewolucja i to, co się działo na kijowskim Majdanie, niezbyt poruszało.
Profesor Václav Žak, cytując czeskiego dziewiętnastowiecznego historyka Karla Hawliczka Borowskiego, istotnej różnicy między Czechami i Polakami nadal upatruje w mieszczańsko-chłopskiej zapobiegliwości Czechów oraz szlacheckich korzeniach polskiej kultury politycznej.