Od tak dawna mówi się o nieuchronności koalicji rządowej Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości, co powoduje, że właściwie nie bardzo wiadomo, na co się głosuje. Wyborcy Platformy zdają się mocno różnić od elektoratu PiS. Sympatycy braci Kaczyńskich wyraźnie stawiają na porządek, rozliczenie postkomunistycznego układu, lustrację, a ich program gospodarczy oparty jest na znacznym interwencjonizmie państwa. Zwolennicy Platformy zaś zdają się optować za tzw. normalnym państwem, umiarkowanymi, uczciwymi rządami bez afer, z liberalną polityką gospodarczą i bez ideologizowania życia prywatnego.
Sam Donald Tusk dał celną metaforę tych odmienności, kiedy powiedział, że Polska jest teraz jak wóz, który ugrzązł pośrodku rzeki. SLD, zdaniem szefa Platformy, chce go zawrócić z powrotem, Platforma – pchać do przodu, a PiS żąda wstrzymania wszystkich działań i powołania komisji badającej, kto odpowiada za zatrzymanie wozu.
Na jaką więc Polskę głosują wyborcy Platformy i PiS, czy mają jasność, jak będzie wyglądał system podatkowy zaproponowany przez nowy rząd? Nie, ponieważ nawet szczegółowe propozycje obu partii różnią się znacznie. Jan Rokita zapowiada, że Platforma z podatku liniowego nie ustąpi, a PiS deklaruje, że podatek liniowy nie ma u nich szans. Podobnie jest z konstytucją: Platforma jest skłonna na początek dokonać w niej kilku zmian (m.in. likwidacja Senatu, okręgi jednomandatowe, zniesienie immunitetu), ale PiS oczekuje od razu wymiany ustawy zasadniczej i proponuje na to miejsce swój całościowy projekt, który ma zawierać tak precyzyjne ideologiczne zapisy jak to, że „państwo nie reguluje spraw par niemałżeńskich ani nie prowadzi ich ewidencji”.
Mniejszy może żądać
Mówi się po cichu, bo to niepopularne, że Platforma chce dokonać cięć w wydatkach budżetowych i obniżać deficyt, tymczasem PiS chce zwiększyć wydatki w kilku dziedzinach, jak choćby ochrona zdrowia.