Mirosław Sośnicki, dawny działacz dawnego dolnośląskiego podziemia, nie pisze wspomnień z pola walki, nie heroizuje dawnych bojów. Bohater jego „Astrachowki”, lokalny przywódca podziemny, podejmuje pojedynek z porucznikiem SB, przysłanym do miasta dla rozpracowania opozycji. Nie jest to świat jednoznaczny, dobrzy mają chwile słabości, źli – szlachetne odruchy. Jego bohaterowie walczą o siebie, o swój osobisty sens istnienia. I roją o tytułowej „Astrachowce” – rzekomym szachowym zwyczaju, w myśl którego arcymistrzowie po turnieju część wygranej potajemnie przekazują swoim przeciwnikom, aby, gdy im się powinie noga, też nie zostali bez pomocy.
Mirosław Sośnicki, Astrachowka, wydawnictwo MTM, Jugowice 2005, s. 245
Agnieszka Celeda
Polityka
36.2005
(2520) z dnia 10.09.2005;
Kultura;
s. 58