Kiedy dorośli nie mają wiele do powiedzenia, najchętniej wysługują się dziećmi. Coraz łatwiej zaobserwować to zjawisko na ekranie telewizora. Małolatom podsuwa się mikrofony, aby sepleniąc, bawiły dorosłych. Można to znieść, gdy sprawa dotyczy programów rozrywkowych.
Oto np. małoletnia gwiazda promuje razem z Maciejem Zakościelnym film „Tylko mnie kochaj”. Para ta zostaje zaproszona do studia „Dzień dobry TVN”. Siedmioletnia Julka gra pierwsze skrzypce. Na wstępie oznajmia, że „lubi grać w filmach romantycznych”. Rozkłada się kanapie, chichocze, wtrąca się, ma wymagania, przerywa, a Zakościelnego traktuje niemal jak swojego chłopaka. Para prowadzących program zachowała zimną krew. Ale matka Julki już nie. Na łamach prasy oznajmiła, że córka na długo (chyba również oglądała jej występ w TVN) dostaje zakaz występów. Jeszcze gorzej jednak, gdy dzieci, zastępując komentatorów, zaczynają się mądrzyć w serwisach informacyjnych. Niedawno w „Wydarzeniach” pokazano kilkuminutowy materiał, w którym małolaty odnosiły się do spraw polskiej polityki. Reporter Tomasz Machała specjalnie w tym celu odwiedził przedszkole, a nawet przywiózł ze sobą zdjęcia różnych polityków, aby zrobić przedszkolakom test z ich znajomości.
Decyzja matki Julki była słuszna. Dzieci – jeśli mają się normalnie rozwijać – trzeba chronić przed zdziecinniałą popkulturą.