Gdyby po upadku powstania listopadowego nie było bariery celnej na granicy Królestwa z Rosją, to kto wie, czy obecną Łodzią nie byłby Opatówek – uważa Jerzy Marciniak, dyrektor Muzeum Historii Przemysłu w Opatówku koło Kalisza, które mieści się w dawnej manufakturze sukna. Jej powstanie wiąże się z prowadzoną przez władze Królestwa Polskiego protekcyjną polityką, zmierzającą do uprzemysłowienia polskich ziem.
Szczególną opieką otoczone zostało ówczesne województwo kaliskie, o czym zdecydowały nie tylko lokalne zasoby naturalne, ale i to, że w Opatówku swoje dobra miał gen. Józef Zajączek, namiestnik Królestwa Polskiego. Mężem generalskiej bratanicy był Józef Radoszewski, prezes Komisji Województwa Kaliskiego. Obaj panowie porozumieli się z saksońskim fabrykantem sukna Adolfem Gottlobem Fiedlerem, który akurat kupował manufakturę w Kaliszu, i zaproponowali mu budowę nowej w Opatówku. Fiedler szybko zorientował się, że opłaci mu się interes z samym namiestnikiem, bo będzie miał lepsze dojście do rządowych kredytów. Gen. Zajączek z kolei zyskał odbiorcę towarów ze swojego majątku. Najpierw drewna i cegieł do budowy fabryki, a potem owczej wełny do produkcji sukna. Fiedler i jego następcy liczyli też, że odbiorcą tkanin będzie polska armia, na co znów miał wpływ gen. Zajączek.
Ów protekcyjny układ znakomicie się kręcił. W dwa lata w Opatówku stanęła wielka pięciokondygnacyjna klasycystyczna manufaktura, w której pracę znalazło prawie 650 osób. Warsztaty tkackie i inne urządzenia napędzały pasy z centralnej siłowni, w której pracowała maszyna parowa sprowadzona w 1825 r. z Niderlandów. By nie brudzić dworskich stawów, wybudowano oczyszczalnię ścieków. Sukna szybko zdobyły rynki Europy i Azji.
Wszystko szło dobrze do czasu wprowadzenia ceł na granicy z Rosją i utraty wpływów przez protektorów wpływów politycznych.