W artykule „Strach się nie bać” [POLITYKA 24] podano przykład wyolbrzymiania zagrożeń przez instytucje zajmujące się ich monitorowaniem. Padło m.in. na Międzynarodowy Instytut Badań Pokojowych w Sztokholmie SIPRI, który rzekomo uprawia taki proceder w celu pozyskania więcej środków finansowych. Otóż jest to strzał kulą w płot. SIPRI jest niezależną instytucją zatrudniającą pracowników z różnych regionów świata i z budżetem finansowanym w 4/5 przez władze szwedzkie, które skądinąd słabo się nadają do roli siewcy strachu (kto zna racjonalny charakter Szwedów, wie, że niełatwo poddają się emocjom), a i bardzo rzeczowo podchodzą do wszelkich projektów, które wspomagają. Z kolei chłodne i praktyczne podejście SIPRI do tematyki bezpieczeństwa i zbrojeń oraz rezerwa w ocenach politycznych naraża go na krytykę różnych radykałów. (...)
Zdzisław Lachowski
SIPRI, Sztokholm
Od autora:
Lekceważąca opinia na temat SIPRI, jaka znalazła się w artykule, nie jest wyrazem mojego stosunku do tej szacownej instytucji. Cytowałem w nim uszczypliwą sugestię Jamesa Payne‘a, autora wydanej niedawno książki „A History of Force”, o motywach działania tej i innych podobnych agencji.
Krzysztof Szymborski
Saratoga Spring, USA